Wstydzę się mojej wrażliwości, która przejawia się na ogół łzami. Czy się czymś cieszę, wzruszam, martwię, to zaraz łzy i nie potrafię nad tym zapanować. Łzy same lecą. Koleżanka bardzo mnie za to krytykuje, podejrzewa, że ja wywołuję płacz, a ja tak bardzo chciałabym być twarda jak ona. Boję się, że z wiekiem będzie coraz gorzej. Płaczliwa gimnazjalistka
Ja naprawdę w wielu rzeczach dojrzałam podczas tych minionych miesięcy. Nie było mi łatwo zrozumieć, pogodzić się z nimi, ale przyszedł taki moment, gdy sama zrozumiałam, że może najwyższy czas zamknąć niektóre sprawy, zapomnieć, dojrzeć w końcu i wydorośleć.Nie można ciągle rozpatrywać tego samego, bo najczęściej to się kończy tak jak w moim przypadku, że się gubisz, robisz głupstwa, tracisz to co było dla Ciebie naprawdę ważne i cenne. A później jest płacz i pytania dlaczego, jak to się stało? Wybaczyłam Moim Rodzicom, wybaczyłam sobie. Mogę się modlić i to jest najważniejsze. Czas pokaże, co los przyniósł dla mnie, co Bóg zaplanował. Będzie tak jak On chce. Dojrzała nastolatka
Jestem osobą głęboko wierzącą, bardzo często jestem na mszy świętej, chętnie wchodzę do pustego kościoła na krótką adorację. Uwielbiam grę na gitarze, chętnie szkicuję, wiele czytam, dobrze się uczę. Ale jednocześnie nienawidzę siebie! Czuję się bardzo samotna. Nie mam przyjaciół, po szkole z nikim się nie spotykam, w weekendy też nie. Licealistka
Wymazuję z mojego umysłu ciągłe poczucie zagrożenia, nastawienia na coś złego. Staram się dobrze myśleć nie tylko o sobie, ale także o innych; wyzbywam się sceptycyzmu; otwieram na ludzi i wydarzenia! Jeśli coś mi się nie udaje, nie krzyczę w duchu: co ze mną nie tak? Mówię sobie, że są różne okoliczności, uśmiecham się i czekam, aż będzie lepiej. Powoli, powoli wyzbywam się potrzeby uznania innych, coraz bardziej wierzę w swoje możliwości. Nie czuję strasznego, chorobliwego wstydu, który często pojawiał się nieświadomie, a ja bezwiednie poddawałam się jego ciężkiej mocy. Studentka
Przez wiele lat borykałam się z problemami, które dotyczą wszystkich nastolatków- niska samoocena, niespełnione miłości, problemy w rodzinie, samookaleczenia i w końcu co najgorsze myśli, próba samobójcza. Od dziecka byłam wychowywana w rodzinie wierzącej, o ile można było to tak nazwać... Przynajmniej tak uważałam. W wieku 14 lat zrozumiałam, że moje narodziny były pomyłką, że jestem tylko przypadkiem, że nie mam dla kogo żyć. Przyczyniło się do tego wiele kwestii, m.in to że zostawił nas najpierw mój tato, a potem zostawiła mnie mama.Trafiłam do rodziny zastępczej do zupełnie obcych ludzi. Wtedy zaczęły się moje problemy. Ciągle płakałam, nie jadłam, zamknęłam się w sobie, zaczęłam się okaleczać... Myślałam, że to wszystko moja wina, że jestem dla rodziców problemem... Nie chciałam żyć.
Nie jestem przebojowa, ale raczej cicha, małomówna. Śpiewam w naszej scholi i bardzo to lubię. Ostatnio ksiądz powiedział, że dopóki nie będę otwarta, to nie dostanę grupy dziecięcej. Moje koleżanki dostały. Zrobiło mi się przykro 15-latka
Wstyd mi, że chyba za bardzo myślę o swoim wyglądzie. Staram się dobrze wyglądać, starannie dobieram stroje. Zdarza się, że modląc się o dzieci Afryki, nagle wyrywa mi się prośba o schudnięcie. Postanowiłam pracować w naszym oratorium, tylko taki cichy motyw to znowu schudnięcie. Że będę zabiegana. Jak nad tym zapanować? Gimnazjalistka
Nie jestem z siebie zadowolona. Chcę być inna. Niby wychodzi mi bycie serdeczną, uprzejmą, uśmiechniętą. Ale mogłoby być lepiej. Marzę, by mnie lubili, bym rozśmieszała, bawiła. Cały czas udaję małą dziewczynkę, zachowuję się jak dziecko, głośne, zdziwione, radosne. Sama się na siebie wkurzam. 15-latka
Jeden z kolegów w klasie przestał chodzić do kościoła i na religię,, ogłosił że jest niewierzący. Problem w tym, że to jedyny nieużywający wulgaryzmów, zachowujący się w normach. Gdyby nie jego szydrstwa z Kościoła, z księży, to lubiłabym go. On jeden ma szersze zainteresowania, mówi, że zachowania kolegów, którzy go wyzywają tylko potwierdza go z decyzji. Nie mam za bardzo z kim w klasie pogadać, a on tak atakuje wiarę. Gimnazjalistka
Wstyd mi się przyznać, ale jestem studentką, a żyję okropnie. Uczelnię mam w moim mieście rodzinnym. Wracam z zajęć i siadam przed TV. Mija mi dzień za dniem, czuję, że tracę czas. Marzy mi się wolontariat, ale nie wiem, jak się za to zabrac. Studentka