Niezmiernie cieszę się, że jestem osobą wierzącą i że potrafię się do tego przyznać. Wiara to ważny element mojego życia, ale dzisiejsi chłopcy tego nie doceniają, wolą dziewczyny chude, piękne, zdolne do wszystkiego, ubierające się tak jakby krawcowej materiału zabrakło na sukienkę. A te dziewczyny, które są wartościowe, tak naprawdę są pomijane. Pogodziłam się już z tym, że chłopaka mieć nie będę, ale czasem przychodzą takie momenty, że tak strasznie chciałabym mieć tę drugą połówkę i to mnie także strasznie denerwuje. Chciałabym móc wstrzyknąć sobie taki gen, który pozwoli mi przestać tego pragnąć. A ponieważ tego nie mogę, to została mi jedynie modlitwa o dobrego chłopaka. Jeśli jest mi on pisany, to sam się znajdzie, natomiast jeśli mam być sama, to będę bo na siłę nie chcę się uszczęśliwiać. Dlatego codziennie rano proszę Boga o to, żeby realizował się Jego plan wobec mnie każdego dnia. Licealistka
Nie rozumiem, dlaczego podoba mi się tyle dziewczyn. Jednego dnia przyglądam się jednej z koleżanek i jestem nią oczarowany, wpatruję się, marzę, by z nią pogadać. Niestety, blokada nieśmiałości mnie hamuje. Ale następnego dnia inna koleżanka mnie zachwyca. Jednocześnie ta pierwsza nadal wydaje mi się śliczna i mądra. Niektórzy koledzy są śmiali, kilku nawet chodzi z dziewczynami, a ja tylko przyglądam się, zachwycam i wstydzę się odezwać. Czy to normalne? 14-latek
Czuję się jak nie ja, nie wiem kim jestem. Odkąd poszłam do liceum męczy mnie to, że nie mam pomysłu na studia czy pracę, kiedy inni często codziennie dążą do tego swojego celu. To chyba działa mi na ambicję. Okropne jest to, że zamiast szukać oparcia zdarza mi się porównywać do przyjaciółek, co budzi u mnie masę złych emocji: zazdrość, złośliwość, obrzydzenie do siebie za to wszystko. Ostatnio nie dzieje się między nami dziewczynami najlepiej, bo każda ma swoje problemy, z którymi nie do końca sobie radzi. Przez to wszystko czuję się bardzo samotna, słaba, niepewna i smutna. Chciałabym znowu naprawdę poczuć się bezpiecznie, szczęśliwie a nie tylko wesoło. Rozmawiałam już o niektórych sprawach z dwoma przyjaciółkami. Jedna z nich czuje się tak samo zagubiona jak ja. 16-latka
W domu po odrobieniu lekcji wolny czas spędzam w świecie wyobraźni ,rysując lub grając na komputerze, by zapomnieć o problemach szkolnych i również dlatego, że nie wiem co robić. Kiedyś bardzo mi dokuczano i teraz jestem nieufna. Dokuczanie się skończyło, chodzę do nowej szkoły, ale ciągle się obawiam, że to wróci. Co powinnam zrobić, by zapomnieć o problemach i znaleźć sposób, by zmienić charakter? Sama nie wiem, czy zrobić krok w kierunku nowej siebie, czy zostać nieśmiałą, cichą, nie mającą żadnej odwagi dziewczyną, która marzy o zmianie? Proszę pomóc. 15-latka
Mam wszystkiego dosyć. Mama się uczy, ciągle chce pomocy przy komputerze, o byle drobiazg się denerwuje, nie da się z nią wytrzymać, żąda, by każda jej prośba spotkała się z natychmiastową reakcją. Przez to i ja jestem bardziej drażliwa, więc pokłóciłam się z przyjaciółką, usłyszałam tyle przykrych uwag, że jestem zdołowana, ponura, nic mi się nie chce. W tym wszystkim rozstał się ze mną chłopak, a zrobił to tak po chamsku, że mnie zatkało. Rzucił mi na ulicy kilka wulgaryzmów. Wszystko się wali, jestem chyba do niczego.. Gimnazjalistka
Od dwóch lat ubieram się i maluję w stylu emo. Lecz nie osłabiło to mojej wiary, chodzę do kościoła. Jednak pojawiły się u mnie wątpliwości, czy ten styl mi nie szkodzi. 16-latka
Wszystko się we mnie buntuje, gdy widzę, co się dzieje dokoła. Młodzież staje się płytka, zainteresowania to głównie moda, plotki o celebrytach, używanie życia w prymitywny sposób, no wszystko się we mnie buntuje. 16-latka
Wieczorkiem poszłam jeszcze na mszę, po niej była adoracja przed Niedzielą Miłosierdzia. Całonocna adoracja. Ja zostałam tylko na jej początku, powiedzieli, że zostanie na to czuwanie wniesiony krzyż Światowych Dni Młodzieży, ale nie wnieśli go przed moim wyjściem… zastałam go na schodach świątynii, gdy wychodziłam. I to było bardzo miłe, bardzo, bo… tak sobie przy nim uklęknęłam i się pomodliłam… Czułam się może troszkę niezręcznie, bo obok mnie była młodzież pilnująca krzyża, ale… Pomodliłam się i w tej modlitwie było mi tak dobrze. Oddałam się Bogu. Całą siebie, by już tak bardzo się nie bać tego wszystkiego, przyszłości, siebie… bym może troszkę się polubiła. Fajnie było znaleźć się tak blisko Krzyża. Po drodze krzyżowej ulicami miasta ledwo musnęłam drewno, a teraz… ten krzyż był dla mnie, czekał na mnie. Szkoda, że nie zostałam na tej adoracji dłużej, ale może właśnie o to chodziło, o moje spotkanie z symbolem męki pańskiej, a jednocześnie z symbolem naszej łączności z Bogiem.
Modliłam się, by pewien chłopak zwrócił na mnie uwagę, tak prosiłam, a tu nic. W dodatku ten chłopak wchodzi na złą drogę, ma złe towarzystwo, więc modliłam się też w jego intencji. Bez rezultatu. Dlaczego Pan Bóg mnie nie wysłuchuje? To były długie modlitwy, więc nie rozumiem, dlaczego chłopak nadal nic do mnie nie czuje. Do tego kolejny cios, bo okazało się, że mój tata zachorował na raka. Jestem tym załamana. Czy modlitw mają jakiś sens…? Załamana i wątpiąca
Czy ja jestem zła, bo tak bardzo lubię muzykę młodzieżową i to raczej mocną? Mama się na mnie denerwuje, boi się, że zejdę na złą drogę, ale ja przy tej muzyce się odstresowuję, po kilku utworach jest mi lepiej, gdy zmęczona wracam ze szkoły. Mam jasne zasady życiowe, jestem głęboko wierzącą, ale czy przez to nie mogę słuchać ostrej muzyki? Ale może się mylę, może muzyka staje się moim bożkiem? 15-latka