Nie znają Boga...
W mojej klasie prawie wszyscy chodzą na religię, mówią różne mądre rzeczy, kiedy katechetka o coś zapyta, ale na tym się kończy. Może oprócz dwóch dziewczyn, nikt nie bierze Boga na serio. Po prostu nikt im nigdy nie pokazał, jak wywalone w kosmos może być życie chrześcijanina. I to nie jest wcale ich wina. Lubię ich i oni mnie, ale oni piją i palą (nie tylko papierosy), a ja nie, i jednocześnie wszyscy doskonale wiedzą, że nie ma takiej opcji, żeby mnie do tego namówili. Podczas przypadkowego spaceru przegadałem sporo czasu z klasową koleżanką, którą razi klasowe pijaństwo i palenie, ale ona ma zakodowane, że Bóg to średniowieczne zabobony i że to jest jedna wielka lipa i rozumiem ją, bo nie wszyscy mieli tyle farta w życiu, żeby trafić między ludzi, którzy im pokażą wiarę. Ciężko z nią w ogóle rozmawiać o Bogu - no taki ma już charakter, po prostu uważa to za bzdury. Ale chciałbym jakoś pokazać jej, że się myli w kwestii wiary, że Bóg jest life-changing i że jest nie-potrafię-znaleźć-takiego-określenia-bo-jest-za-fajny. Tylko jak z nią pogadać, skoro zawsze siedzi z koleżanką?
Licealista