(„Mały Gość”, luty 2007 r.)
Czyli o trzech królach, trzech siostrach, siedmiu pasterzach i paru szpiegach szukających jednego żłóbka.
Pętla na trasie trzech diecezji. Dalej, promem przez Odrę. I górska czasówka na Górze św. Anny. Na rekolekcjach bez roweru ani rusz.
Jestem wstrząśnięta tym, co piszecie! Nie jestem w stanie pojąć, jak katolickie pismo może pisać takie rzeczy? Wydawało mi się, że „Mały Gość” jest jednym z najnormalniejszych pism, ale niestety się zawiodłam.
Umie ogryzać korę z drzew i gotować zupę z pokrzyw. Wie też, jak zrywać czosnek niedźwiedzi, żeby się nie otruć.
– Dzieci nie potrafią utrzymać języka za zębami i rozpowiadają, że na misji jest dojna i, dzięki Bogu, nie za mądra krowa. Wydoili ją do sucha – mówi o sobie ks. Adam kardynał Kozłowiecki.
Nie wygląda zbyt groźnie. Jest nieduży, pomarańczowo-żółty. Tajemnica jego potęgi tkwi pod wodą.
Bomadi mogłoby być rajską krainą, nawadnianą przez rzekę Niger pełną ryb. Niestety, w Bomadi rzeka wyrzuca na brzeg martwe ryby, a ludziom niesie śmierć i choroby.