Zuzia dostała śliczną, kolorową książkę o tematyce świątecznej i teraz prosi domowników i gości, by jej czytali. Cieszę się z tego, bo cóż lepszego niż ułożyć się w pobliżu, drzemać i jednocześnie słuchać. Owszem, dobrze czasami bawić się w chowanego i zdradzać kryjówki dzieci, ale spokojne czytanie też jest miłe.
Mieszkamy w nowym domu. Zuzia pęka z dumy i radości. Wszystkich zaprasza, cieszy się, pokazuje mieszkanie. Kuba też dostrzega coraz więcej plusów, ale trochę tęskni za starym domkiem położonym tak blisko szkoły. A ja, ich wierny i dobry pies? Niby mam mniej pracy, bo mieszkanie na 3 piętrze jest bezpieczne, nikt się tu nie wkradnie, mogę spokojnie drzemać. Ale pojawił się inny problem- czyli wychodzenie.
Lubię czasami udawać drzemkę. Niby układam się beztrosko na boku, wyciągam swoje mocne łapy i śpię. Ale to nie jest do końca prawda. Niby nabieram siły, bo porządny pies zawsze musi być gotowy do obrony swoich bliskich. Lecz ja jednocześnie czuwam. Wyłapuję nastrój rodziny, wychwytuję pojedyncze słowa i natychmiast stoję czujny i zwarty, gdy padają słowa typu: „spacer”, „trzeba jechać”, „wyjdź z psem”.
Nie dało się jednak za bardzo rozmawiać, gdyż trzylatka nieustannie się wtrącała, zadawała wiele pytań, a gdy pojęła, o co chodzi, to stwierdziła krótko, że ona też potrzebuje lampion, że też będzie chodziła na roraty. Wreszcie brat jej przypomniał, że ma uzupełnić ćwiczenia, z czego Zuzia jest dumna. Teraz i ona ma zadania. Mama siada obok niej, czyta polecenia, hamuje zapał córki, która zamaszystym ruchem koloruje rysunki.
Moje kochane dziewczynki fascynują się od pewnego czasu kryminałami dla dzieci. Podziwiają Maję i Lassego, którzy są dociekliwi, sprytni, fantastycznie kojarzą fakty i pomagają odnaleźć sprawców drobnych przestępstw. Lola i Zosia czytają niezwykle uważnie, z ciągłymi przerwami na analizę sytuacji. Próbują same dojść do wykrycia sprawców lub sprawcy. Gdy ktoś im kupi kolejny tom „Tajemnic”, to skracają spacer, byle wpaść do domu i czytać.
Mijają listopadowe dni i powoli dzieci, a szczególnie Zuzia, żywo reagują na niektóre reklamy. Ułożyłam się wygodnie na kanapie obok dziadka, by zrozumieć, o co chodzi. No i fakt. Ujrzałam sporą ilość mężczyzn w czerwonych płaszczach, kurtkach, z czerwonymi czapkami, z workami prezentów, a wszystko w scenerii spływających na ziemię płatków śniegu. Już zapomniałam, jak ten biały puch wygląda.
Lola i Zosia zawsze witają mnie serdecznie, przytulają, a potem wszyscy rozładowujemy emocje goniąc się po pokojach, wskakując na łóżka i na kanapę. One piszczą, ja szczekam i warczę. Przy okazji podrywam do biegu leniwego kocura, który pogardliwie spogląda na mnie. Przecież wiem, że i on ma ochotę na zabawę. Tylko udaje poważnego i oburzonego naszymi szaleństwami.
Wtem telefon, dzwonią Lola z Zosią i zapraszają jutro na biało czerwone śniadanie. Dzieci przysiadają na dywanie. Kuba chce się dowiedzieć, co takiego będzie na stole. Kuzynki się śmieją, nie wyjawią tajemnicy. Więc już oboje z Zuzią stoją przy mamie i chcą nie tylko iść do cioci z samego rana, ale też coś przyrządzić. Tylko co? Może czerwone pomidory faszerowane białym serem? Albo jajka na twardo?
. Pani zerkała na starszą córkę pogrążoną w ponurym nastroju. Żal mi się jej zrobiło i oto nadarzyła się okazja, by jej pokazać, jak mądry pies radzi sobie ze złymi emocjami. Zza muru wyłonił się szary husky trzymany na smyczy przez nastolatkę. Szarpnąłem gwałtownie, Zosia mnie nie utrzymała, a ja rzuciłem się na psa. Jednocześnie tonem warczenia przekazałem mu informację, że nic do niego nie mam, po prostu muszę odreagować zły nastrój.
Dzisiaj jednak doszłam do wniosku, że prawie wszyscy mają przekonanie o niezrozumieniu. Zuzia chce się całymi godzinami bawić z mamą według swoich pomysłów i jest bardzo zawiedziona, gdy słyszy odmowę. Kuba marzy, by rodzina przez kilka godzin zachwycała się jego sukcesami i uważa, że krótka pochwała świadczy o niezrozumieniu. Pani sprząta, gotuje, biega po sklepach, zawozi dzieci, przywozi, odrabia zadania z Kubą, bawi się z Zuzią i bywa, że nagle stwierdza, że brakuje jej siły, że nikt jej nie rozumie. Dziwne jest i to, że nawet Pan ma takie przekonanie.