W niedzielę „Hosanna!”. W piątek „Ukrzyżuj!”. Trzy dni później, wczesnym rankiem, zmartwychwstanie.
Chcą śpiewać. Próbują, nie zniechęcają się, kiedy czasem coś nie wyjdzie. Nawet na YouTube słuchają łacińskich śpiewów gregoriańskich.
– Ważne, żeby oni po prostu się lubili – mówi ks. Stanisław Wiechowski, opiekun ministrantów w kołobrzeskiej parafii św. Wojciecha.
Mają najcięższy mszał na świecie. Najważniejsze święta kościelne obchodzą podwójnie. Modlą się po polsku i ukraińsku.
W górach, w lesie, niedaleko rzeki, tam, gdzie kończy się droga, stoi dom. Google oznaczyły go: atrakcja turystyczna.
Około południa żołnierze podnieśli wysoko krzyż z przybitym Jezusem. Umarł Bóg.
Ośmioletni Marek złożył przy ołtarzu śluby czystości i posłuszeństwa Kościołowi. Tak został ministrantem. Przez następne 50 lat zmieniał tylko rozmiar komży.