Nie jest zwykłym obrazem. Nie jest też fotografią świętego ani nie opisuje jego życia. Ma ułatwiać modlitwę.
Na początku marzyli o samochodzie. Później poznawali samochód, śrubka po śrubce. W końcu samochodowi dali... swoje nazwisko.
Nie kolekcjonuje medali, nie ogląda się za siebie, nie fascynuje się zdobytymi trofeami. Patrzy w przyszłość.
Ponad 30 ludzi z kapitanem Lewisem i jego przyjacielem Wiliamem Clarkiem na czele wyruszyło na Dziki Zachód. Mieli dotrzeć aż do Oceanu Spokojnego.
Wszyscy znają Mieszka I i wszyscy słyszeli o wikingach. A kto zna postać niezwykłą, kobietę, która połączyła Słowian i skandynawskich wojowników? Mało kto.
Niezbędna na każdej budowie. Nawet kiedy stoi, kręci się i miesza.
O świcie, gdy las powoli budzi się do życia, z koron drzew dobiega melodyjny gwizd. To sóweczka – najmniejsza z krajowych sów, niewiele większa od wróbla.
Wracali do kraju, gdzie śmierć czaiła się na każdym kroku. Wracali zawsze na ochotnika. Odważni i świetnie wyszkoleni.
Ratowali rannego, wspinali się po linach i rzucali granatami.
Dawno temu w odległej galaktyce… – na ekranie pojawia się znajomy tekst z „Gwiezdnych wojen”. Ale zamiast rycerzy Jedi w filmie występują ministranci z Mysłowic.