6 maja 1527 roku to nie był dobry dzień dla Rzymu. Ani w ogóle dla nikogo. To był dzień wielkiego wstydu dla chrześcijan, którzy okazali się dla siebie gorsi, niż dzicy barbarzyńcy.
Jestem zaskoczony, zdezorientowany, nawet zdruzgotany. Ale nie święty
Roraty w parafii św. Jakuba.
Oglądał największy triumf papiestwa nad władzą świecką i przez tę władzę zmarł na wygnaniu. Żadna klęska nigdy go nie złamała.