Oglądał największy triumf papiestwa nad władzą świecką i przez tę władzę zmarł na wygnaniu. Żadna klęska nigdy go nie złamała.
Przed bramą zamku w Canos sie, narażony na kaprysy surowej, styczniowej pogody, stał bosy mężczyzna ze zmierzwioną brodą. Ubrany był w szorstką tkaninę przypominającą worek. Przychodził tam uparcie przez trzy dni. Do pomieszczeń zamkowych dobiegało jego płaczliwe błaganie o litość. Gdyby był żebrakiem, dawno by się ktoś nad nim zlitował. Ale to był… król niemiecki i przyszły cesarz, Henryk IV.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.