Prawie tysiąc miast w Polsce, a tylko około dziesięciu z psem, lisem albo wilkiem w herbie.
Psy rozumieją w tej krainie język Indian, konie biegają na wolności. A wkrótce stanie tu chata leśnych ludzi.
Rzymski myśliciel Cyceron mawiał, że „podatki są sprężyną państwa”. Trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza gdy uświadomimy sobie, że polski budżet niemalże w 90 procentach opiera się właśnie na nich.
Czarne stroje, czerwone fezy i biały krzyż. Żuawi Śmierci po lekcjach ruszają znów do boju.
Skórzane kierpce, kolorowe chusty i białe koszule. Obok prawie stuletnie, ręcznie ciosane narty wiszące w korytarzu szkolnym od razu przypominają, kto uczy się w tej szkole.
W koronie, z zębami na języku, kostnym grzebieniem i złotymi łuskami. Takie ryby na miejskich tarczach.
Piaszczysta droga wije się wśród łąk. Pochylone dzikie jabłonie, przydrożne krzyże i kapliczki. Drewniane domy z kolorowymi okiennicami. Gdyby nie znaki drogowe, wydawałoby się, że to skansen.
Potop w dźwiękach werbli, huku armat i szczęku broni zalewał miasto po mieście. Wielka Rzeczpospolita nawet nie chciała się bronić.
Niedawno nie dali na boisku szans holenderskiemu SC Heerenveen. W końcu trenują w akademii. A to przecież wyższa szkoła gry.
Nie walczył, nie miał broni, pomagał ofiarom wojny. To wystarczyło, by Niemcy zamordowali dobrego człowieka.