W niebie jest wspaniale. Tak, że nawet nie można sobie tego wyobrazić. Tylko że wejście do niego od naszej ziemskiej strony jest okropnie ciasne i niewygodne, a nazywa się śmierć.
O oknie w niebie usłyszał cały świat w dniu pogrzebu Jana Pawła II. Kardynał Ratzinger, obecny papież Benedykt XVI, powiedział wtedy tak: „Możemy być pewni, że nasz ukochany Ojciec Święty stoi teraz w oknie domu Ojca, patrzy na nas i nam błogosławi”.
Piszą listy, telefonują albo przychodzą osobiście i proszą. Wiedzą, że norbertanki będą się modlić. O czyjeś nawrócenie, o pracę, o przywrócenie komuś dobrego imienia, o narodzenie dziecka, o szczęśliwą operację.
Gdyby zapytano mnie o podróż życia, miałabym problem. Dlaczego? Bo do głowy przychodzą mi dwie. Nie wiem, czy podróże życia, ale bardzo dobrze je pamiętam. Opowiem o jednej i o drugiej. Zacznę od tej, na której zdarzyło się więcej przygód.
Kwietniowy dzień dopiero się zaczynał. Siedziałam na łóżku i przeglądałam pamiętnik. Zawsze ze wzruszeniem i drżeniem rąk powracałam do wspomnień
Przed wyborem na papieża chodził w pocerowanej sutannie. Jako papież zdołał przekonać największych władców do wspólnej obrony chrześcijaństwa przed islamem.
O najważniejszych dniach w historii świata rozmowa z ks. dr Andrzejem Hoinkisem, ceremoniarzem archidiecezji katowickiej
Biernaccy spali jeszcze, gdy do drzwi ich domu załomotało dwóch niemieckich żołnierzy. Wzburzenie biło z ich twarzy. Chcieli zemsty za śmierć niemieckiego policjanta zamordowanego kilka dni temu przez polskich partyzantów.
Listopadowy poranek nie zapowiadał niczego nadzwyczajnego. Tyle tylko, że we wsi pojawiło się więcej żołnierzy niż zwykle. Ale nikogo to specjalnie nie zdziwiło, bo od kilku miesięcy trwała I wojna światowa. Mama Karoliny jak zwykle wychodziła do kościoła na poranną mszę.