Pogodny, mglisty poranek w dolinie Dunajca. Siedzę ukryty na skraju zarośli, tuż przy korycie rzeki. Oczekuję na pojawienie się głównych bohaterów rykowiska.
Myślę o byciu polonistką, nauczycielką języka polskiego, nawet z powodzeniem opanowałam raz młodszą klasę. Jednocześnie ciągnie mnie do teatru. Ale nie wiem, czy jestem w stanie to udźwignąć.
W Sosnowcu dzieci rozgryzły trudne słowo – "integracja".
Mają osiem i czternaście lat. Razem łowią ryby, ścigają się na quadzie, a na scenie zamieniają się w starszych panów.
Gdy muzyka zaczynała wypełniać salon Drzewieckich, maleńki Staś, poruszony dźwiękami, dreptał w ich stronę i... siadał pod fortepianem. Początkowo słuchał. Potem próbował improwizować.
Pieką ciasta, aby wyjechać na wakacje. Dużo tańczą, ale nigdy w piątki. O Panu Bogu rozmawiają nie tylko między sobą.
W Pilchowicach, w kościele pod wezwaniem Ścięcia św. Jana Chrzciciela, VI Dzień Papieski obchodzono trójetapowo.
Prowadzi bloga, pisze książki, kocha teatr, uczy polskiego. Jest zakonnicą, żywym dowodem na to, że Pan Bóg ma poczucie humoru.