Trzeba się odważyć...
Od jak dawna sięgam pamięcią znałem pewną dziewczynę. Wychowaliśmy się na jednym podw órku. Nie wyobrażaliśmy sobie choćby jednego dnia bez wspólnej zabawy. Śmiało mogę stwierdzić, że ten okres, tj. w wieku 4-7/8 lat był najpiękniejszy w ciągu całego mojego krótkiego życia. Następnie udaliśmy się do innych do innych szkół podstawowych. Mniej więcej od tego właśnie czasu zaczął pojawiać się między nami taki znikomy murek, który z każdym kolejnym rokiem rósł . Jednak wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy, a następnie było mi to strasznie obojętne. Uczyliśmy się w jednym gimnazjum, ale w różnych klasach. Traktowaliśmy się jakbyśmy się nigdy nie znali. Po dwóch latach zaczęło mi to bardzo przeszkadzać i próbowałem nawiązać kontakt i zniszczyć mur. Coraz bardziej Jej potrzebuję, ale coraz dalej mi do Niej. Mam napady agresji lub smutku. Dwa razy udało nam się stać w jednej grupie i wtedy normalnie rozmawialiśmy, ale gdy raz zostaliśmy sami na przystanku- milczałem.
16-latek