Bolesław Krzywousty przypomniał o sobie i swoich czasach, a rycerz Szymon opowiedział o pierwszych wyprawach krzyżowych i regule rycerskiej.
Najsłynniejszymi właścicielami zamku byli rycerze-rozbójnicy grabiący kupców jadących do Wrocławia. Jeden z nich strzeże podobno skarbu ukrytego w lochach.
Był wieczór 23 czerwca 1565 roku. Słońce skryło się za linią horyzontu. Od strony morza powiał wreszcie chłodniejszy wiatr, studząc rozpalone czoła najdzielniejszych rycerzy chrześcijaństwa.
Masy Tatarów zaczęły otaczać polskich rycerzy. Strzelali z łuków. Gdy Polakom zabrakło kul, do muszkietów wkładano groty z tatarskich strzał. Opór był twardy i skuteczny.
Może widziały księcia Mieszka albo wędrującego św. Wojciecha. A może rycerzy chroniących króla czy zbójników czających się na podróżnych. Nie wiadomo. Na pewno widziały wiele.
Dawno temu w odległej galaktyce… – na ekranie pojawia się znajomy tekst z „Gwiezdnych wojen”. Ale zamiast rycerzy Jedi w filmie występują ministranci z Mysłowic.
Przez puszcze, bagna, łańcuchy górskie i rzeki. Niezłomny książę osiągnął cel. Półtora roku wędrował do ojczyzny Jezusa. W uznaniu za odwagę został mianowany rycerzem Świętego Grobu.
DODANE 20.09.2012 AKTUALIZACJA 11.10.2012
4 lipca przypadał dzień świętego Marcina „Wrzącego”. Rycerze krzyżowi tak nazywali swojego patrona, bo to był czas największych upałów. Takiego właśnie dnia, roku 1187, ukrop okazał się śmiertelny.
Mały Rajmund najchętniej bawił się z bratem w rycerzy, a na płotach rysowali polskie orły. A psocili przy tym niemiłosiernie. – Mundziu, co z ciebie wyrośnie?! – pytała zatroskana mama. Mundek wiedział.