A do szkoły w masce...
Rano mam dobry nastrój, idę do szkoły i noszę tam maskę, uśmiecham się; chociaż wcale mi nie do śmiechu. W domu nastrój się zmienia i popadam w rozpacz. Rodzice się kłócą. Chcę mieć jeszcze chłopaka, który by mnie wspierał. Najlepiej z kościoła, może z oazy. Ale jak pójdę na oazę, znowu będę sama. W dodatku jestem bardzo wrażliwa i byle głupota wprowadza mnie w stan smutku i zamykam się w swoim świecie, w którym już od długiego czasu wymyślam sobie historyjki o chorobie i śmierci, samotności i przemocy. Rożne scenariusze. Mam bardzo zaniżoną samoocenę, nie akceptuję siebie. W dodatku brak mi zrozumienia właśnie w rodzinie. Wierzę, że Bóg, mama i babcia mnie kochają, ale zaczynam wątpić w przyjaźń i że kiedyś poznam cudownego chłopaka. Czasami chcę odejść już z tego świata i zostawić to wszystko.
14-latka