nasze media Mały Gość 04/2024

Krzysztof Kwaśniewicz

|

MGN 11/2006

dodane 18.10.2006 14:53

Najszybszy i najbrzydszy

Ferrari, to mi może najwyżej powąchać. Dym z rury wydechowej. I to niezbyt długo, bo i tak mnie nie dogoni.

Nikt nie wie, po co powstają samochody, które mogą jeździć szybciej niż zdrowy rozsądek pozwala. Ale odkąd tylko człowiek wymyślił cztery kółka, chce się na nich przemieszczać coraz szybciej i szybciej. Doprowadza to do takich sytuacji, kiedy nie liczy się, że jakieś auto może pojechać tak szybko, że po pierwsze kierowca zemdleje z przeciążenia na pierwszym zakręcie, a po drugie, drogi, na których dałoby się tego dokazać istnieją na świecie tylko cztery i w dodatku są torami wyścigów Formuły 1. Ważne, że może. W takim samochodzie spotyka się marzenie projektanta z marzeniem kierowcy. Jeden chce je zbudować, drugi – mieć. Efektem jest zwykle duży mokry placek na najbliższym drzewie, kiedy możliwości spotkają się z umiejętnościami, a raczej ich brakiem.

Od 1 do 531 000
Zanim jednak wsiądziemy i pojedziemy na spotkanie naszego drzewa (które już pewnie gdzieś tam rośnie), parę szczegółów technicznych na temat 4 kółek jak ze snu. Po kolei. 1 kierownica. 2 miejsca siedzące w środku (o stojących brak informacji). 3 (troszkę ponad) sekundy od 0 do 100 km/h. 4 świece w każdym cylindrze. 5 litrów; prawie tyle pojemności ma silnik. 6 biegów (może być też 7). 8 cylindrów. 9… no, dobrze. Przejdźmy do deseru: 395 kilometrów na godzinę – to prędkość maksymalna, choć producent napisał 395+. I odrobina goryczy – 531 000 euro, czyli około 2 milionów złotych. Za sztukę. I jeszcze garstka ciekawostek. Każde koło mocowane jest jedną centralną śrubą. Średnie spalanie to 17 l na 100 km. To niedużo, jak na tabun 806 koni mechanicznych. Nadwozie wykonane jest z włókien węglowych, silnik z aluminium. Przednie koła mają średnicę 19 cali (czyli prawie pół metra), tylne 20.

12 lat
Samochód ma krótką historię. Wszystko zaczęło się w 1994 roku. Wtedy Christian von Koenigsegg narysował pierwszy szkic. Trzy lata później istniał już pierwszy jeżdżący prototyp. A potem było coraz lepiej. Każdy następny model miał mocniejszy silnik i był bardziej dopracowany. I wszystkie były bardzo szybkie. CC8S, CCR i najnowszy CCX. Jak pisze producent, to nie tylko maszynka do bicia rekordów szybkości. To normalny, wygodny samochód. Ze wszystkimi udogodnieniami, takimi jak klimatyzacja, system audio, hydraulicznie sterowane zawieszenie, ABS, ESP, ASR. Tylko bagażnika brakuje, jest za to schowek na okulary. Zdecydowanie bardzo daleko odbiega szwedzkie auto od wyobrażenia o sportowym samochodzie.

Bardziej szybki niż brzydki
Wszystkie marudy będą pewnie mówić, że jest brzydki. Można się zgodzić. To taka szwedzka tradycja – szwedzkie samochody są brzydkie. Wystarczy pooglądać SAAB-y. Samochód musi się wyróżniać. Na przykład takie volvo 244 wyróżniało się urodą czołgu, i takąż konstrukcją. Ale i ono znalazło miłośników utrzymujących, że to najpiękniejsze auto świata. Koenigsegg, mówiąc krótko, jest po prostu paskudny. Niektórzy dziennikarze uważają, że projektant „połączył kabinę awionetki z kadłubem ścigacza”. Niezbyt starannie. Cóż z tego. Każdy, kto zobaczy w lusterku błysk reflektorów, a potem szybko oddalające się tylne światła pozycyjne, nie będzie roztrząsał urody błyskawicy. Tylko z zawiścią będzie myślał jakby, chociaż na chwilkę, usiąść za kierownicą takiego koenigsegga.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..