Gwiazda Betlejemska, mogła być na kursie kolizyjnym z Ziemią.
Planetolog z NASA Mark Matney przedstawił tezę, że kometa, określana w Biblii jako Gwiazda Betlejemska, mogła znajdować się na kursie kolizyjnym z Ziemią. W jego opinii tłumaczyłoby to, dlaczego obserwujący obiekt opisywali go jako pozostający w jednym miejscu na niebie.
Matney ponownie przeanalizował, znany już wcześniej opis pojawienia się komety z chińskiej kroniki z 5 r. p.n.e. Obiekt miał być widoczny wiosnę tamtego roku przez 70 dni. Także historycy zazwyczaj odnotowują datę narodzin Jezusa między 6 a 5 rokiem p.n.e., gdyż według nich Herod Wielki zmarł nie wcześniej niż pod koniec 5 r. p.n.e.
Ekspert z NASA zastosował nowatorską technikę numeryczną, aby zbadać jak mogłaby wyglądać trajektoria komety, która zbliżyłaby się na tyle blisko do Ziemie, że podczas obserwacji zdawałoby się, że się nie porusza na niebie. Takie zjawisko nazywane jest czasowym ruchem geostacjonarnym.
Zdaniem Matney tłumaczy to zawarty w Ewangelii św. Mateusza opis, że Gwiazda „wyprzedzała” Mędrców ze Wschodu w ich podróży do Betlejem, aż zatrzymała się nad miejscem, gdzie narodził się Jezus.
Badacz stwierdził, że kometa musiałaby przelecieć niezwykle blisko Ziemi, na odległość od 380 tys. do 400 tys. km, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi odległość do Księżyca. W swoim artykule Matney przytacza przykład komety Siding Spring, która w 2014 r. przeleciała w odległości 141 tys. km od Marsa czyli jednej trzeciej odległości Księżyc–Ziemia. „Chociaż takie bliskie zbliżenia są rzadkie, są możliwe” – pisze w swoim artykule.
Naukowiec nie kryje, że dysponował bardzo ograniczonymi źródłami. Sam stwierdzi, że jego celem nie była bezpośrednia identyfikacja Gwiazdy Betlejemskiej co zaproponowanie wiarygodnego obiektu, który może odpowiadać zachowanym opisom.
Jak podał w poniedziałek brytyjski dziennik „Times”, do tej pory podjęto „co najmniej 400 naukowych prób wyjaśnienia pochodzenia Gwiazdy Betlejemskiej”, w tym wiele z nich jest ze sobą sprzecznych. Między innymi Johannes Kepler, XVII-wieczny niemiecki astronom i matematyk, opowiadał się za koniunkcją Jowisza i Saturna w 7 r. p.n.e. Inni sugerują, że mogło dojść w tamtym czasie do eksplozji jednej z gwiazd. Dla wielu jednak opisane w Biblii zjawisko ma wymiar cudu lub symbolu.