Najwięcej entuzjazmu wzbudziły zdjęcia przedwojennego kąpieliska, które powstało właśnie w pogłębionym potoku, a gdzie był sprzęt sportowy, rekreacyjny, a wszystko tak blisko. Tam właśnie już jutro ruszymy na pierwszą wycieczkę. A na zakończenie turnusu będzie rejs statkiem po kanale, poznawanie portu, pokonanie śluzy.
Jest gra w kolanko i w wołanego. Są dwa ognie i siatkówka. Są rzuty do kosza, nawet do kosza na śmieci. Jest już mistrz kozłowania i mistrz slalomu oraz dryblingu. Są różne zespoły, ciągle inne, by nie zaistniała wrogość czy kłótnie. Każdego dnia odbywa się oczywiście jeden mecz piłki nożnej, a starsi chłopcy opowiadają o różnych drużynach z Mundialu.
Dziewczyny potakiwały zgodnie głowami, a nagle Paulina krzyknęła: „Mam pomysł na inny wakacyjny projekt. Zróbmy wakacyjny tydzień przy źródle. Urządzimy wycieczki nad różne rzeki, rzeczki, potoczki i strumyki, no i będzie okazja do wczytywania się w wiele fantastycznych zdań” Jadzi zabłysły oczy, bo i ona już miała jakiś pomysł.
Siedziałam od rana na parapecie kuchennego okna i bardzo się ucieszyłam, gdy uczniowie już zeszli ulicą w kierunku szkoły, bo najwyższy czas na drzemkę. Przez mecze jest teraz tyle zamieszania, tyle emocji, że czuję się bardzo zmęczona. A przed nami wakacyjny tydzień z pełnymi energii dziećmi, więc muszę mieć kondycję. Tym bardziej, że ksiądz Wojtek już coś przebąkuje o wakacyjnym tygodniu na rowerach.
Torby są już gotowe do sprzedaży. Pięknie ułożone leżą na plebanii, a dzisiaj dziewczyny uprosiły księdza Wojtka, by dla próby wystawić kilkanaście toreb podczas wieczornej transmisji meczu. Bo owszem, przychodzą do ogrodu lub do salek zagorzali kibice piłki nożnej. Ale gdy dopisuje pogoda i ławki ustawione są na zewnątrz, to nie brakuje osób, które jednym okiem śledzą transmisję, ale jednocześnie rozmawiają, pilnują najmłodszych, cieszą się ze spotkania ze znajomymi.
Dowiedziałam się, że przed Pauliną ostatnie pięć szkolnych dni. Cieszę się z nią, liczę, że potem zajmie się mną, czyli zaplanuje ciekawe wycieczki, biorąc pod uwagę przede wszystkim moje potrzeby. Czyli żadne muzea, żadne wystawy, absolutnie nie miasto, gdzie biedne psy muszą być prowadzone na smyczy. Marzą mi się wakacje na nieużytkach, w lasach, na łąkach. Dlatego ułożyłam się wygodnie w altanie, bo przyszły dziewczyny i wiedziałam, że będą omawiały ważne sprawy. No, chyba, że się któraś znowu nieszczęśliwie zakochała i będzie jęczenie i pocieszanie. Leżę i nastawiam uszu.
Już wiem, co to jest Mundial i wiem, że bardzo to lubię. Impreza ma same plusy. Pan spędza mnóstwo czasu przed telewizorem, a na stoliku obok fotela i kanapy co rusz pojawiają się różne przysmaki. Pani udaje, że ona nie może tak siedzieć, więc przygotowała pudełko z włóczkami, kordonkami i szydełkami, ale widzę, że głównie wpatruje się w ekran. Kuba i Łukasz pomogli przygotować transmisje meczów na plebanii, a będą też pokazy na zewnątrz, o ile pogoda dopisze.
Kinga właśnie skończyła projekt i nawlekała igłę, gdy głośnym ujadaniem ogłosiłam wejście sporej grupy ministrantów do ogrodu. Zaraz wyszedł do nich ksiądz Wojtek. Rozsiedli się na ławkach przy grocie i z zapałem o czymś rozmawiali. Docierały do mnie pojedyncze słowa, a wszystkie chyba związane były z piłką nożną. Trudno przekazać tę informację dziewczynom. Zresztą, chłopcy właśnie wchodzili do domu parafialnego. Jadzia skończyła swoje dzieło, więc otrzepała się z nici i podeszła do płotu. Pomachała do Pawła, który wychylał się przez okno jednej z salek. „Przygotujemy transmisję meczów. W grupie zawsze lepiej się przeżywa"
Chwilami miałam wrażenie, że powietrze aż wibruje od tajemniczych iskierek przelatujących między dziewczynami i chłopakami. Podbiegłam na chwilę do rodziców, którzy akurat wspominali swoją młodość, gdy dokładnie w to samo miejsce przyjeżdżali na rowerach z przyjaciółmi. Podobnie było z dziadkami. Tylko nikt tu dawniej nie sprzedawał lodów ani frytek i innych pyszności. Rzuciłam się w kierunku młodych zdążających po lody. Będę miała używanie, bo pewnie prawie każdy się ze mną podzieli.
Szyjąc, zawzięcie słuchały Justyny narzekającej jak zwykle na swoje życie jedynaczki. Nagle Paulina przerwała jej zniecierpliwiona. Zdecydowanym głosem zapowiedziała, że ma specjalnie dla koleżanki pewną mądrość, którą wczoraj po raz drugi już usłyszała, sama wciela w życie i innym poleca. Nastawiłam uszy, inne dziewczyny też spojrzały zaciekawione na koleżankę.