Robi wrażenie, co? Jeśli coś zasługuje na nazwę „scena monumentalna”, to właśnie ten obraz.
Spośród milionów obrazów przedstawiających Maryję z Dzieciątkiem niewiele mi się podoba. Rażą mnie cukierkowe kolory, przesłodzone miny, sztuczne pozy – a niestety, na takie obrazki znacznie łatwiej trafić niż na inne.
Wielka impreza tam u góry. Wystawnie, wesoło, muzyka gra, jest co zjeść i wypić, a i wyściskać jest kogo. Towarzystwo beztrosko się bawi, bo i powodów do troski nie widzi. Gęsta, zielona korona drzewa robi wrażenie bezpiecznej podłogi i nie pozwala zobaczyć tego, co dzieje się poniżej.
Podobno Jacek Malczewski mówił studentom malarstwa: „Malujcie tak, aby Polska zmartwychwstała”. I bardzo słusznie mówił, bo gdyby malowali byle jak, toby Polska, zamiast zmartwychwstać, tylko się przewracała w grobie. A była w tym grobie z powodu zaborów, które, jak wiadomo, na dłuższy czas pozbawiły naszych przodków własnego państwa.
Piotr Stachiewicz. Niewielu zna to nazwisko, ale wielu zna obrazy, które jego właściciel malował. Dzieła te wielu ludziom bardzo się podobają, i to niezmiennie od wielu lat. Konkretnie od 1893, bo wtedy Stachiewicz stworzył cykl malowideł przedstawiających Maryję.
Wiecie kto to taki Hans Fugel? Myślicie, że skoro o to pytam, to pewnie malarz? Otóż nie. Malarzem był Gebhard Fugel. A Hans?
Słyszeliście o państwie, które ma jedną literę w nazwie? Samoa
Emigracja przez Atlantyk zazwyczaj działała w jedną stronę – z Europy do Ameryki. W drugą stronę raczej rzadko.
Jak się mówi o kimś „romantyczny”, to się myśli, że taki ktoś jest raczej odrealniony. Snuje się, wzdycha, gapi się w niebo, pod nogi nie patrzy, zaraz się wywali. Jest coś takiego, nie?
Coś takiego, żebym prezentował Wam obraz, który w druku jest większy niż w oryginale, zdarza mi się rzadko, a konkretnie nigdy.