Znam taką panią, która kupuje czasopisma „wnętrzarskie” (wiecie, takie o urządzaniu mieszkań, o wystroju, wyposażeniu), bo, jak mówi, „lubi popatrzeć na posprzątane”.
Jak wiadomo, w polskiej tradycji na wigilijnym stole powinien znajdować się pusty talerz dla zbłąkanego wędrowca.
Dużo jest obrazów przedstawiających św. Józefa, ale większość z nich jest, jak dla mnie, jakaś taka… no nie wiem…
Epoka wiktoriańska – słyszeliście o czymś takim? Anglicy słyszeli, bo gdyby nie słyszeli, to by było tak, jakby Polacy nie słyszeli o epoce jagiellońskiej albo o Robercie Lewandowskim.
Ludzie robią różne paskudne i głupie rzeczy (to nierozłączna para, bo paskudne zawsze są głupie, a głupie paskudne), bo myślą, że im to się opłaci. A nawet jeśli nie, to mają nadzieję, że o pewnych ich draństwach przynajmniej nikt się nie dowie.
Iluzja, piękna rzecz… No, może w życiu nie zawsze piękna, bo jak ktoś na przykład żyje iluzją na temat swojej mądrości, to potem, gdy iluzja się rozwieje, będzie mu głupio
Osioł w polskiej tradycji nie ma najlepszej opinii. Może dlatego, że u nas osły to prawie zawsze ludzie – i to tacy, których się nie lubi.
Człowiek idzie przez życie i nawet nie wie, ile razy w tej drodze ktoś go podtrzymuje. Tak jak tę dziewczynkę na murku podtrzymuje jej mama.
Ładny obraz? Myślę, że się Wam podoba. A jeśli nie, to ja Wam tu zaraz wytłumaczę, że jednak tak. Spróbujcie tam „wejść”. No, spokojnie, nogi przy sobie, nie deptać mi „Małego Gościa” – tak duchowo wejść. Wpijcie się wzrokiem w to malowidło.
Niesamowity obraz, prawda? Korweta, płynąc nocą pod krwistymi żaglami, oświetlona latarniami, odbija się kaskadą kolorowych błysków we wzburzonym morzu.