Opowiada Damian Brodacki, lektor w parafii św. Mikołaja w Chrzanowie.
– Sprawdzian! Wyciągamy iPady – nauczyciel oznajmia zaraz po dzwonku. I nie musi zbierać zadań domowych, bo uczniowie już wysłali je e-mailem.
– Chciałabym umrzeć jak ona – powiedziała Pierina do swych przyjaciółek. – Jeśli umrzesz jak Maria Goretti – obiecały dziewczęta – przyjedziemy na twoją beatyfikację.
Milenka płacze, kiedy mama schodzi do pralni. Schody prowadzące w dół budzą jedno skojarzenie – schron, naloty, spadające z hukiem bomby.
Nie słyszą muzyki, a świetnie tańczą. Potrafią czytać z ruchu warg i rozmawiać ze sobą pod wodą. Jak to możliwe? Odpowiedzi szukamy w jednej z poznańskich szkół.
Kiedy prawie wszystko produkuje się taśmowo w chińskich fabrykach, są takie zawody, gdzie maszyny nie zastąpią człowieka.
Wystarczy przespacerować się po miejscowym targu, minąć jeden z przydrożnych hoteli lub którąś z niezliczonych restauracyjek i barów w centrum większości afrykańskich miast, a nie możesz ich nie zauważyć.
Kosmos, zwany ostateczną granicą, to kierunek kuszący podróżników. Gdy na Ziemi wydaje się, że niewiele zostało do odkrycia, nad nami czeka niekończąca się przestrzeń.
Gdy w Mwanga powstawały pierwsze szkoły, to ci, którzy przychodzili do nich, to była młodzież w wieku kilkunastu lat. Dziewczęta i chłopcy, którzy często nie umieli czytać i pisać. Ale chcieli.