Pochodzą z północnych Chin. Do rzeki Żółtej mają jakieś 300 – 400 kilometrów. Ich domy rodzinne są w tej samej prowincji, w której znajduje się Pekin.
Są puste miejsca przy wigilijnym stole. W zeszłym roku siedzieli przy nim babcia, dziadek, a może nawet mama czy brat. W tym roku będą patrzeć z nieba na nasze świętowanie, a my będziemy ich wspominać.
Mówią o niej „najpiękniejszy kwiat wśród czerwonoskórych”. Jej ojciec był wodzem Mohawków. Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną.
Nie ma tu prądu, właściwie nie ma nic. Ale jest szkoła. 16 uczniów od zerówki do szóstej klasy, jedna nauczycielka, jedna klasa, jedna tablica.
Ostatnio moje koleżanki z klasy zaczęły się wyśmiewać z dziewczyn, które nie mają facebooka, które nie mają chłopaków. Powodem do śmiechu stało się też wzorowe zachowanie, dobre oceny, brak ucieczek i wyzywającego stroju. 14-latka
Abire zwolniła kroku i śląc mi nieustannie promienie dziecięcego szczęścia zatrzymała się, a reszta małych uczniów spoglądała na nią chichocząc i wytykając palcami... Któreś z dzieci zwróciło się do niej po imieniu i wtedy dowiedziałem się, że jest Królową, Królową Uśmiechu - „Abire” w języku tutejszego plemienia Kabije znaczy „Królowa”.
W rodzinie jest ich nawet 80 tysięcy. Mieszkają razem, w ciągu dnia wylatują zbierać nektar i pyłek, a na noc wracają do ula. Mają jedna matkę. Cała rodzina może ważyć ponad 5 kilogramów. Nie licząc zapasów.
Ładny obraz, prawda? Ja uważam, że bardzo ładny. Przykro patrzeć. Nie, nie dlatego przykro, że ładny. Dlatego, że namalował go zdolny artysta rosyjski pod koniec XIX wieku.
O życiu dzieci w Republice Demokratycznej Konga i opowiada misjonarz, ojciec Marek Pasiuk, pallotyn.
Michaił Niestierow (1862–1942), „Widzenie chłopca Bartłomieja”, 1889–1890 Galeria Trietiakowska