Wszystko mi się kłóci...
Zachowuję się czasami jak debil. Na lekcji nawijam, nawet z nauczycielami (co jest fajne swoją drogą), ale później wszyscy mają wkurza, bo mam wzorowe a oni nie. Z jednej strony chrześcijanin, a z drugiej strony jedno za drugim przekleństwo wylatujące z moich ust. Nienawidzę siebie. Jak mam kochać bliźnich? Na słuchawkach c-rap, wersy takie jak: "My life is good, no, my life is great", a myśli wręcz odwrotne. Wszystko mi się ze sobą kłóci. Szukałem pomocy w Piśmie Świętym. Dostałem fragment o uzdrowieniu opętanego. Już nie będę wylewał słów na temat tego, że nie widzę sensu życia. A tam - moje jasne granice: bez myśli samobójczych, zero alko, prochów czy papierosów. Co z tego, jak codziennie przegrywam sam ze sobą, chociażby przeklinając.
Gimnazjalista