Był jednym z najwspanialszych polskich dowódców, a żołnierze nazywali go „Bacą”.
Chciał we wszystkim naśladować Jezusa. Kiedy wstępował na tron, nie wiedział, że wkrótce z władcy imperium stanie się wygnańcem bez ojczyzny i umrze w nędzy. Ale swojemu postanowieniu pozostał wierny.
Wyruszył w sierpniu. Miał przed sobą ponad cztery tysiące kilometrów. W połowie drogi rozpadły mu się buty. W grudniu dotarł do Ziemi Świętej.
Dla ziem zachodnich – wiek katastrof, klęsk i zarazy. Dla wschodnich, zwłaszcza dla Polski – czas rozwoju i sukcesów.
W 2007 roku uznano go trzecim wśród najlepszych piłkarzy świata. W 2008 był już drugi. W 2009 niewysoki Argentyńczyk Leo Messi, zwany przez rodzinę i przyjaciół Pchełką, szykuje się do skoku na najwyższy stopień podium.
W Polsce można spotkać żołnierzy z kilkunastu krajów świata. Jest ich u nas już 12 tysięcy.
Wyboista, kręta i trudna. Zakończona upragnioną wolnością.