Błędne koło
W piątej i szóstej klasie stawaliśmy się coraz gorsi. Zaczęliśmy pyskować, źle się zachowywać, a uwagi katechety działały nas jak płachta na byka. Psuliśmy lekcje religii, a katecheta tracił panowanie nad sobą. Poza lekcją można być z nim w dobrych relacjach. Prawie wszyscy jesteśmy wolontariuszami i to pod jego opieką, ale na lekcjach coś się z nami dzieje. Nie wytrzymuję tej dwulicowości, także mojej. Chyba zrezygnuję z wolontariatu. Co mam w tej niełatwej sytuacji zrobić?
Gimnazjalistka, kl. I