nasze media Mały Gość 04/2024

Marta Jerzak, Gliwice

dodane 23.08.2007 15:10

Moje 6 lat w podstawówce

Gdy przyszłam pierwszy raz do szkoły, wszystko wydawało mi się obce i straszne. Drżałam, gdy pani dyrektor dotknęła ołówkiem mojego ramienia. Szkoła zdawała się być wielką, nieodkrytą puszczą, pełną przyczajonych drapieżników i pułapek. Niechętnie wychylałam nos poza przytulną klasę. Panicznie bałam się swojej wychowawczyni. Na jednej z lekcji matematyki uczyliśmy się "słupków", a ja za nic nie potrafiłam ich zrobić. Dostałam wtedy smutną buźkę i płakałam do końca lekcji.
Pamiętam też, jak pierwszy raz zostałam wyrzucona z klasy. Czytaliśmy głośno opowiadanie o ptakach, mi spadł ołówek. Schyliłam się, by go podnieść, lecz pani zaczęła krzyczeć, że mogłam poczekać i kazała wyjść z klasy.
W późniejszych latach byłam bardziej pewna siebie, ale wciąż tkwiła we mnie spora dawka nieśmiałości. Mimo tego lubiłam przestawienia i występy. Pamiętam, że w III klasie zorganizowaliśmy Dzień Matki i śpiewałam z koleżanką. Byłam tak przerażona i stremowana, że przez cały czas śpiewałam ze wzrokiem utkwionym w podłodze, a chwilami brakowało mi tchu.
W czwartej klasie doszła do nas Zuzia. Narzekałyśmy z koleżanką: "A to będzie głupia brzydula! Zabierze nam wszystkich chłopaków. Będzie chamska i wredna." Tymczasem okazała się ciekawą osobą, o wyraźnym i silnym charakterze.
Piąta klasa minęła bardzo szybko. Nauka, praca, zadania...Szósta jeszcze trwa, ale przecież zaraz minie.
Czujemy się kimś lepszym, a tamte lata są dla nas śmieszne. To najbardziej burzliwy czas, pełen emocji. Wciąż uwielbiam scenę, występy. Śpiew stał się moją pasją.
Chwilami bardzo pragnę cofnąc czas. Przewinąć film do czasu, gdy byłam tą maleńką, drobną dziewczynką o blond włoskach, w okularkach. Wtedy było prościej. A teraz trzeba pokonywać tyle przeszkód.
Ale idę naprzód. Z marzeniami uczepionymi nogawki.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..