publikacja 14.08.2025 10:42
Polska ma coś szczególnego do zaoferowania światu; św. Maksymilian Kolbe i jego walka o wolność, godność i miłość pośród wielkiego cierpienia to coś, czego świat bardzo potrzebuje - mówił Anthony D'Ambrosio, reżyser filmu "Triumf serca", którego premiera odbyła się w Warszawie.
Akcja filmu rozgrywa się w bunkrze głodowym, w którym św. Maksymilian Kolbe oczekuje na śmierć, jednak w licznych retrospekcjach widzowie mogą powrócić do wcześniejszych chwil z życia franciszkanina i jego towarzyszy.
Wcielający się w rolę ojca Kolbego Marcin Kwaśny powiedział PAP, że było to dla niego jak dotąd największe aktorskie wyzwanie.
- Nie dlatego, że musiałem zrzucić do tej roli dziesięć kilogramów czy zagrać po angielsku, ale ze względu na to, jak ciężko było ukazać proces dojrzewania do śmierci w celi głodowej. To było dla mnie najtrudniejsze do zagrania - zaznaczył.
Dodał, że podczas kręcenia filmu aktorzy spędzali po kilkanaście godzin dziennie w wilgotnej i zimnej celi, jedząc na obiad mikroskopijne porcje. - To bardzo nam pomogło ukazać dramat tej historii - ocenił.
Jak mówił, św. Maksymilian Kolbe nauczył go w tym czasie, iż nie warto ciągle skupiać się na sobie, swoich problemach i potrzebach, lecz trzeba umieć "wyjść poza siebie i skupić się na drugim człowieku".
- Kolbe jest uosobieniem bezinteresowności i służby. Przyszedł do Auschwitz i od pierwszych dni aż do ostatnich służył. Bóg powołał go tam, żeby był z tymi więźniami - stwierdził Kwaśny.
Zdaniem odtwórcy roli Kolbego, św. Maksymilian zmienił współwięźniom perspektywę umierania. - Wcześniej umierali w rozpaczy, bluźniąc i klnąc. Po tym, co zrobił dla nich Kolbe, umierali z pieśnią maryjną i modlitwą na ustach. On przywrócił im godność, towarzyszył im do samego końca. Pocieszał, był powiernikiem ich tajemnic, rozgrzeszał i dawał im nadzieję wbrew nadziei - powiedział.
Podkreślił, że film, choć opowiada o rzeczywistości bardzo trudnej, nie pozostawia widza w rozpaczy. - Na pewno widzowie wyjdą z kina z nadzieją w sercu - zastrzegł.
Reżyser filmu Anthony D'Ambrosio podkreślił, że Polska ma "coś szczególnego co może zaoferować światu". - Tym czymś jest niesamowita dusza. A św. Maksymilian Kolbe jest w wielu wymiarach uosobieniem polskiej tożsamości i duszy. Jego dążenie do walki o wolność, godność i miłość pośród wielkiego cierpienia i opresji - to coś, czego świat bardzo potrzebuje - ocenił.
Przyznał, że sam przeżył okres wielkiego cierpienia i to właśnie św. Maksymilian Kolbe stał się dla niego "ikoną tego, jak można towarzyszyć braciom w ich ciemności po to, by ich z niej wyprowadzić poprzez miłość".
- Proszę, nie zapominajcie w Polsce o Dziewicy Maryi (...), o duchu przekazywanym wam przez pokolenia poprzez łańcuch ludzi takich jak św. Maksymilian, którzy nieśli światło w miejsca, w których panuje mrok - zaapelował.
Franciszkanin o. Maksymilian Maria Kolbe trafił do Auschwitz 28 maja 1941 roku z więzienia na Pawiaku w Warszawie. W obozie otrzymał numer 16670. Pod koniec lipca 1941 roku z obozu uciekł więzień Zygmunt Pilawski. Za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek, który zaczął rozpaczać. Wówczas ojciec Maksymilian wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i poprosił o zastąpienie współwięźnia. Esesman zgodził się.
O. Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.
Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat. Pochowany został na cmentarzu przyklasztornym franciszkanów w Niepokalanowie.
Polski franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II jedenaście lat później. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze.