Alarm! Jakiś samolot nie reaguje na polecenie kontroli lotów! Może to terrorysta? Może chce uderzyć w Pałac Kultury albo w Wawel? A może to tylko pasażerski samolot, który ma awarię i potrzebuje pomocy?
Sygnał o dziwnym zachowaniu maszyny trafia do najbliższego lotniska wojskowego, gdzie trwa dyżur tak zwanego air policing, czyli jakby policji powietrznej. Jesteśmy na lotnisku w Łasku koło Łodzi. Stacjonują tu najnowsze samoloty bojowe F-16. – Od 1 stycznia dyżur w naszej bazie trwa 24 godziny na dobę. Dwa samoloty i dwóch pilotów są w ciągłej gotowości – mówi dowódca eskadry w Łasku major Ireneusz Nowak. ALARM! Piloci ubierają się migiem (może w tym wypadku lepiej byłoby powiedzieć: eFem). Najpierw spodnie przeciwprzeciążeniowe ze specjalnymi komorami.
W samolocie pompowane jest do nich powietrze. Spodnie robią się ciasne, i o to właśnie chodzi. Naczynia krwionośne w nogach muszą być ściśnięte i nie może odpływać do nich krew z mózgu. Bo to grozi nawet utratą przytomności. – Specjalne spodnie pomagają, ale i tak chwilowa utrata wzroku zdarza się nam bardzo często – przyznaje mjr Nowak. Potem zakłada się kamizelkę, która w kieszeniach ma m.in. pistolet i radiostację. Potem uprząż, czyli pasy, którymi pilot w samolocie przypnie się do spadochronu zamontowanego tam na stałe. Na końcu hełm ze słuchawkami i maskę tlenową. Na amerykańskich fi lmach widać, że piloci fantazyjnie malują swe hełmy i wypisują na nich swoje ksywki. – U nas nie ma takiego zwyczaju – kwituje mjr Nowak. Lotnicy w pełnym rynsztunku biegną do samolotów. W normalnych warunkach ich uruchamianie zajmuje 40 minut. W sytuacji alarmowej robi się to w 7 minut. Start musi nastąpić najdalej w 15 minut od pierwszego alarmowego sygnału. – Nam wystarcza na to 10–12 minut – wyjaśnia major.
CO DALEJ?
Samoloty pary dyżurnej podchodzą do podejrzanej maszyny, którą w kodzie wojsk NATO nazywa się: „Renegate” (Renegat). – Trzeba to zrobić ostrożnie, żeby pilota nie przestraszyć – mówi ofi cer. Jeden z samolotów zajmuje stanowisko za podejrzanym. Można by powiedzieć, że trzyma go na muszce. Na wszelki wypadek. Tymczasem drugi myśliwiec zajmuje pozycję z lewej strony podejrzanego, około 100 metrów od niego. Do centrum dowodzenia pilot melduje, co to za samolot i jak się zachowuje: czy kluczy, czy nie jest agresywny. Próbuje też zajrzeć do kabiny pilota, porozumieć się z nim gestami. Jeśli na przykład zobaczy, że lotnik w podejrzanej maszynie pokazuje na słuchawki, to znaczy, że ma awarię łączności. Po wyjaśnieniu sytuacji para dyżurna może zezwolić „Renegatowi” na dalszy lot albo sprowadzić go na ziemię. W takim przypadku myśliwiec zajmuje pozycję przed podejrzaną maszyną i macha skrzydłami, co znaczy: „Zostałeś przechwycony”. Potem kieruje się na lotnisko wskazane przez centrum dowodzenia. Kiedy pilot przechwyconej maszyny zobaczy, że tuż przed lotniskiem prowadzący go myśliwiec wysuwa podwozie, już wie, że powinien wylądować.