nasze media MGN 05/2024
dodane 21.03.2024 13:52

Zaufała. Jest szczęśliwa

Wstała od modlitwy. Wróciła do domu. Zwierzyła się siostrze i poprosiła, by pożegnała rodziców. W jednej sukni, bez niczego, wyszła z domu.

Z niewielkiej wsi Głogowiec na ziemi łódzkiej przyjechała do wielkiego miasta. Nie znała tam nikogo. Nie wiedziała, gdzie się zatrzyma. Nie miała pojęcia, co ją czeka. Dlaczego to zrobiła? Podczas modlitwy usłyszała: „Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru”. I pojechała.

Czy aż tak można zaufać? Można. Tylko wtedy, jeśli bardzo się kocha. Przeczytajcie historię siostry Faustyny, wówczas jeszcze Heleny Kowalskiej, zapisaną w jej „Dzienniczku”:

„W pewnej chwili byłam z jedną z sióstr swoich na balu. Kiedy się wszyscy najlepiej bawili, dusza moja doznawała wewnętrznych [udręczeń]. W chwili, kiedy zaczęłam tańczyć, nagle ujrzałam Jezusa obok, Jezusa umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami, który mi powiedział te słowa: »Dokąd cię cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz?«.

W tej chwili umilkła wdzięczna muzyka, znikło sprzed oczu moich towarzystwo, w którym się znajdowałam, pozostał Jezus i ja.

Usiadłam obok swej drogiej siostry, pozorując to, co zaszło w duszy mojej, bólem głowy. Po chwili opuściłam potajemnie towarzystwo i siostrę, udałam się do katedry św. Stanisława Kostki.

Godzina już zaczęła szarzeć, ludzi było mało w katedrze; nie zwracając [uwagi] na nic, co się wokoło dzieje, padłam krzyżem przed Najświętszym Sakramentem i prosiłam Pana, aby mi raczył dać poznać, co mam czynić dalej. Wtem usłyszałam te słowa: »Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru«.

Wstałam od modlitwy i przyszłam do domu, i załatwiłam rzeczy konieczne. Jak mogłam, zwierzyłam się siostrze z tego, co zaszło w duszy, i kazałam pożegnać rodziców, i tak w jednej sukni, bez niczego, przyjechałam do Warszawy.

Kiedy wysiadłam z pociągu i spojrzałam, że każdy idzie w swoją stronę, lęk mnie ogarnął. Co z sobą robić? Gdzie się zwrócić, nie mając nikogo znajomego? I rzekłam do Matki Bożej: »Maryjo, prowadź mnie, kieruj mną«. Natychmiast usłyszałam w duszy te słowa, ażebym wyjechała poza miasto, do pewnej wioski, tam znajdę nocleg bezpieczny, co też uczyniłam i tak zastałam, jako mi Matka Boża powiedziała.

Na drugi dzień raniusieńko przyjechałam do miasta i weszłam do pierwszego kościoła, jaki spotkałam, i zaczęłam się modlić o dalszą wolę Bożą. Msze święte wychodziły jedna po drugiej. Podczas jednej Mszy świętej usłyszałam te słowa: »Idź do tego kapłana i powiedz mu wszystko, a on ci powie, co masz dalej czynić«. Po skończonej Mszy świętej poszłam do zakrystii i opowiedziałam wszystko, co zaszło w duszy mojej, i prosiłam o wskazówkę, gdzie wstąpić, do jakiego klasztoru.

Kapłan ten zdziwił się w pierwszej chwili, ale kazał mi bardzo ufać, że Bóg zarządzi dalej. »Tymczasem ja cię poślę do jednej pobożnej pani, u której się zatrzymasz, dopokąd nie wstąpisz do klasztoru«. Kiedy się zgłosiłam do tej pani, przyjęła mnie bardzo życzliwie.

W tym czasie szukałam klasztoru, jednak gdzie zapukałam do furty, wszędzie mi odmówiono. Ból ścisnął mi serce i rzekłam do Pana Jezusa: »Dopomóż mi, nie zostawiaj mnie samej«. Aż wreszcie zapukałam do naszej furty. Kiedy [wyszła] do mnie matka przełożona, obecna matka generalna Michaela, po krótkiej rozmowie każe mi iść do Pana domu i zapytać się, czy mnie przyjmie. Zrozumiałam zaraz, że mam się zapytać Pana Jezusa. Poszłam do kaplicy z wielką radością i zapytałam Jezusa: »Panie domu tego, czy mnie przyjmujesz? Tak mi kazała się zapytać jedna z tych sióstr«. I zaraz usłyszałam głos taki: »Przyjmuję, jesteś w sercu Moim«. Kiedy wróciłam z kaplicy, Matka Przełożona najpierw zapytała:

»No, czy Pan przyjął cię?«. Odpowiedziałam, że tak. »Jeżeli Pan przyjął, to i ja przyjmę«”. („Dzienniczek”, 9–14)☻

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..