Wyruszył w sierpniu. Miał przed sobą ponad cztery tysiące kilometrów. W połowie drogi rozpadły mu się buty. W grudniu dotarł do Ziemi Świętej.
W niebie jest wspaniale. Tak, że nawet nie można sobie tego wyobrazić. Tylko że wejście do niego od naszej ziemskiej strony jest okropnie ciasne i niewygodne, a nazywa się śmierć.
Jak narysować Ducha Świętego, jakie jest hasło do sieci z nieba i kiedy inni na nasz widok mówią: „Wow” opowiada ojciec Radosław Rafał, misjonarz Świętej Rodziny.
Niebywałe! Bóg stworzył nas na swój obraz. A potem sam stał się do nas podobny.
Czyli o trzech królach, trzech siostrach, siedmiu pasterzach i paru szpiegach szukających jednego żłóbka.
To nie jest łagodna historia. Choć może jest to opowieść o współczesnym… świętym. O człowieku, który radykalnie odmienił swe życie. Który, kiedyś wybrał zło ale potem stał się orędownikiem dobra.
Wszyscy zdrowi? – zapytał dowódca wyprawy. – Tak – odpowiedzieli rozbitkowie. – Powiedział pan, że po nas wróci. A my w pana wierzyliśmy.