Może wielu z Was uśmiechnęło się, czytając na okładce słowa: „Rodzino, wracaj na drzewo”. Można się śmiać oczywiście, ale rzecz jest bardzo poważna. Dlaczego? Zacznijmy od początku, czyli od pierwszej niedzieli Adwentu. Wtedy większość z Was, czytelników tego tekstu, zaczęła chodzić na Roraty „małogościowe” pod hasłem „Będziesz czytał Biblię codziennie”. I wielu pewnie nie opuściło jeszcze dotąd ani jednego dnia. I bardzo dobrze.
Słoiki są różne i z każdego można wyjąć, co innego. W Biblii każda księga jest inna, ale zebrane razem, zawierają WSZYSTKO W tym roku na Roratach będzie słodko. Słodko od Biblii. Tak, Biblia jest słodka. Słodka jak miód – gryczany, wrzosowy, spadziowy, lipowy czy wielokwiatowy. Tak przekonuje prorok Ezechiel.
Możesz się nie uczyć. Naprawdę! Możesz nie odrabiać zadań domowych. Też! Możesz nawet palić papierosy albo jeszcze co gorszego. Możesz oglądać paskudne filmy i grać w ociekające krwią gry. Możesz się nie modlić i nawet możesz nie chodzić do kościoła. Możesz robić największe głupstwa, jakie tylko ci się w głowie ulęgną. Możesz. Ale…
Wśród eleganckich butików w centrum Paryża, przy ulicy du Bac jest brama, jakich wiele. Trzeba dobrze uważać, żeby tu trafić, bo łatwo przeoczyć zwykłą bramę. Zwykłą, ale prowadzącą do miejsca niezwykłego.
Głowa, podobnie jak silnik, potrzebuje oleju. Ale musi być święty, nie rzepakowy. Bez oleju ani rusz. Ani samochód nie pojedzie, bo bez niego silnik zatrze się po minucie. Bez oleju nie byłoby też frytek. Ani kremu do opalania, czy innych kosmetyków. A z tego szczególnie panie byłyby bardzo niezadowolone.
Po raz kolejny redakcja „Małego Gościa” popełnia poważny błąd pedagogiczny. Od razu za niego przepraszam. Przecież Wy wszyscy, czyli znakomici Czytelnicy „Małego Gościa” w czasie wakacji powinniście przede wszystkim biegać, skakać, zjeżdżać, pływać (nie spływać), wspinać się, spadać (byle z niezbyt wysoka)...
Kto podda się poważnym torturom, ten założy fan club Fryderyka. Tym razem na pewno mi tego nie darujecie. Czego? Płyty dołączonej do tego numeru „Małego Gościa”. To przecież kompletne szaleństwo, by do czasopisma dla młodych dołączać płytę z muzyką Chopina.
Każdy diament może być brylantem. Każdy człowiek ma szansę, by świecić jak brylant. O najbardziej niezwykłych kamieniach na świecie niektórzy mówią zamiennie: diament albo brylant. A różnica jest, i to zasadnicza. Surowy, nieoszlifowany diament jest nieciekawy, matowy i bez połysku. Dopiero odpowiedni szlif i żmudne polerowanie, nadają mu blasku i niezwykłej urody.
To było jakieś 14 lat temu. Dostałam wtedy swoje pierwsze zadanie w redakcji „Małego Gościa”. Miałam pojechać do Madzi Buczek, dziewczynki mieszkającej w Łaziskach Górnych na Śląsku. Pamiętam, że kończyło się lato, i że było bardzo ciepło. Na podwórku przed domem, w cieniu wielkiego drzewa, w dziecięcym wózku siedziała mała dziewczynka. Obok mama, tata, babcia i ciocia. W pobliżu biegał mały pies, wesoło merdając ogonem. Madzia miała wtedy osiem lat. Z powodu ciężkiej choroby kości wyglądała na jakieś cztery, pięć.
Do dziś jestem pod wrażeniem domu Ranii. Razem z mężem i trójką dzieci mieszkają w Betlejem. Z zewnątrz ich dom niczym specjalnym nie wyróżnia się spośród innych. Ale wystarczy otworzyć drzwi. Już od progu widać, że w tym domu mieszkają chrześcijanie. Święte obrazy, obrazki i krzyżyki wiszą wszędzie. Na wprost drzwi wejściowych obraz Serca Pana Jezusa, a nad nim drewniany krzyż. Idę dalej.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.