W okresie świąt Bożego Narodzenia ministrantom bezrobocie nie grozi. Nic z tych rzeczy! Nie dość, że trzeba być często na służbie w kościele, to dodatkowo po szkole czekają was przecież odwiedziny duszpasterskie zwane popularnie kolędą.
Co jak co, ale na wakacje czekamy wszyscy. I to z utęsknieniem. Nie udawajmy, że jest inaczej. W końcu po pracowitym roku szkolnym należy nam się wszystkim zasłużony odpoczynek.
Być może słyszeliście, że ponad rok temu papież Franciszek ustanowił w Kościele Niedzielę Słowa Bożego. W tym roku przypada ona 24 stycznia. Dlaczego potrzebny jest taki dzień?
Jest ich niewielu, ale są bardzo dzielni, odważni i gorliwi. Ich służba przy ołtarzu jest dla parafii bezcenna.
Są ludźmi morza. Ich codziennym środkiem transportu jest prom. Niedawno spotkało ich podwójne nieszczęście: epidemia koronawirusa i trzęsienie ziemi. Poznajcie ministrantów znad Adriatyku.
Podejrzewam, że wielu z was ucieszyłoby się bardzo, gdybym napisał coś o tabletach lub smartfonach. Bardzo was rozczaruję, jeśli zatrzymam się przy książkach? Ale za to jakich książkach!
Okazuje się, że w kościołach są nie tylko gołębice. Możecie się natknąć na pelikana, a nawet na orła. I wcale nie dlatego, że jesteście Polakami.
Ze względu na godność znaku posługa ministranta krzyża jest szczególnie zaszczytna.
Księdzem jestem od 11 lat. Wcześniej byłem ministrantem. Zaraz po przystąpieniu do I Komunii św. Pamiętam, że było to jedno z moich najskrytszych marzeń. A że do kościoła miałem daleko, często jeździłem na rowerze.
Z każdej strony słyszę wołanie, że to będą inne święta. Że Boże Narodzenie przeżyjemy inaczej. Że będzie trudniej. Że wszystkiemu winna pandemia koronawirusa. Sporo w tym racji. Jedno jednak pozostaje niezmienne: Jezus ponownie przyjdzie na świat. W święta Bożego Narodzenia właśnie to jest najważniejsze.