nasze media Mały Gość 04/2024

kb

dodane 19.06.2006 14:00

BARWNE ŻYCIE DAVIDA LIVINGSTONE'A

Nastał dzień polowania. Gdy misjonarz stanął oko w oko lwem którego ranił, ten skoczył na niego i przyparł go do ziemi. Myśliwy przeżył, ale jego kości zostały połamane. Do końca swego życia, nosił potem pamiątkę tego spotkania pierwotną siłą afrykańskiej ziemi

Feralna wyprawa

W 1856 roku misjonarz wraca do Londynu. W angielskiej stolicy, przebywa do roku 1858, kiedy to rusza z powrotem do Afryki Tym razem przewodzi wyprawie ufundowanej przez Królewskie Towarzystwo Geograficzne. Podczas tej wyprawy Livingstone chciał udowodnić, że rzeką Zambezi można dotrzeć w głąb Czarnego Lądu. Niestety, z wielu przyczyn wyprawa zakończyła się fiaskiem. Zniechęceni towarzysze, kłopoty z Portugalczykami, którzy mieli kolonie na tamtejszych terenach, awarie statku, odcinki rzeki nie do pokonania, wszechobecna malaria, śmierć żony Mary. Po dramatycznych sześciu latach, ekspedycja dobiega końca. Jest rok 1864.

Pasja życia

Ale podróżnik nie poddaje się. Jego pasja dla Afryki i dusza badacza są silniejsze od przeciwności losu. Po kilku latach organizuje kolejną wyprawę. Tym razem w celu zbadania Nilu oraz rzeki Kongo. Na ta wyprawę wyrusza bez towarzystwa innych Europejczyków. Jest tylko on, tragarze i hinduscy żołnierze, w służbie angielskiej korony. Punktem wyjścia jest wyspa Zanzibar. Po przedostaniu się na kontynent ekspedycja dotarła do ujścia rzeki Rovuma, skąd skierowała się do jeziora Niasa. To nie były tereny przyjazne obcym. Skutkiem tego, część żołnierzy i tragarzy opuściła białego podróżnika, a na dodatek po powrocie na Zanzibar, uciekinierzy głosili że misjonarz zginął. Livingstone jednak trzymał się dobrze, pomimo częstych chorób, i badał w tym czasie jezioro Tanganika. Tanganika to najgłębsze afrykańskie jezioro, a drugie co do głębokości na świecie. Pochłonięty badaniami, a jednocześnie osamotnionym Livingstone długo już nie kontaktował się Towarzystwem Geograficznym w Londynie. Zaniepokojone tym milczeniem Towarzystwo, wysłało na jego poszukiwanie Henry’ego Stanley. Stanley był ponoć typem awanturnika, co to lubił ryzyko i mocne wrażenia. Może właśnie dlatego udało mu się znaleźć, schorowanego misjonarza, w środku afrykańskiego buszu. Sławetne są pierwsze słowa ich spotkania. „Pan Livingstone, jak przypuszczam?” „Tak”. Po pewnym czasie obaj wyruszyli na zbadanie północnej części jeziora Tanganika, o którym sądzono, że jest źródłem Nilu. Gdy stwierdzili, że tak jednak nie jest rozstali się. Henry Stanley powrócił do Europy.

Pożeganie w Tshitambo

Livingstone zorganizował kolejną wyprawę. Tym razem zawiodła go ona tam, skąd już nie ma powrotu. 30 kwietnia 1872 roku przybył wraz ze swymi ludźmi do wsi Tshitambo,w kraju Ilala. Spytał wtedy „Jak wiele dni nam pozostało do Luapula?”. A gdy mu odpowiedziano, że trzy, westchnął tylko „Oh, moi drodzy”. A poprosiwszy swego służącego, o wyświadczenie mu ostatniej przysługi rzekł mu: ”dobrze, dziękuję. Teraz możesz już iść” I to były jego ostatnie słowa. Następnego dnia o godzinie czwartej znaleziono go martwego. Śmierć go zastała klęczącego przy łóżku, z głową schowaną we dłoniach. Towarzysze ekspedycji, tubylcy oddali mu honory. Ciało misjonarza zostało przetransportowane do Anglii i pochowane Opactwie

















« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..