Zwyczaj stawiania szopki narodził się w naszym domu dość wcześnie. Wtedy chyba, gdy mieliśmy tylko dwoje czy troje dzieci – Ryszard Montusiewicz próbuje znaleźć początek rodzinnej tradycji.
Najpierw usłyszeliśmy o tym na katechezach przed Bożym Narodzeniem w ramach spotkań neokatechumenatu. Potem, któregoś razu byliśmy we Włoszech, w Porto San Giorgio, i tam, w kościele parafialnym widzieliśmy piękną szopkę. Wiele postaci się ruszało, płynęła woda i coś się świeciło. Pod wpływem tamtych katechez i tego, co zobaczyli, w rodzinie Montusiewiczów zaczęto robić szopki. Dzieci bardzo się tym pasjonowały. Za każdym razem powstawała inna szopka.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.