Stajenka w ogrodzie jest dla moich dzieci tak oczywista jak to, że na wigilię będą śląskie makówki – Marek Szołtysek stuka palcem o pilśniową płytę.
Pomysł jest włoski. Dwadzieścia lat temu podczas wycieczki na Sycylię Marek zobaczył, że szopki mogą być stawiane wszędzie. Kołysały się na rybackich łodziach, zdobiły ronda uliczne i oczywiście ogrody. Były kolorowe i migotliwe. Był zdziwiony, że na własnym podwórku można pokazać to, co się przeżywa w domu. W czasach komunistycznych religijność była tłamszona. I ludzie przyzwyczaili się, że Boże Narodzenie przeżywano w kościele i w domu.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.