Rankiem wulkaniczna góra Tambora miała 4300 metrów wysokości. Wieczorem nastąpił wybuch. Gdy rozwiał się dym, była… o półtora kilometra niższa.
Górujący nad wyspą Sumbawa wulkan Tambora, eksplodował 10 kwietnia 1815 roku. Tego dnia, gdy słońce wisiało już nad horyzontem, przerażeni mieszkańcy wyspy ujrzeli trzy, splatające się w górze, kolumny płomieni. Zbocza góry rozjarzyły się jaskrawą czerwienią płynnego ognia, a wydobywający się z wierzchołka słup czarnego dymu sięgnął wysoko ponad najwyższe chmury. W niebo ze straszliwym rykiem wylatywało sto kilometrów sześciennych lawy i skał. Kłęby połyskującego ogniem popiołu w mgnieniu oka wyrwały się na wysokość niemal 50 kilometrów. Z bardzo daleka wyglądało to tak, jakby nad ziemią rozpierał się jakiś monstrualny potwór. Z bliska zaś nie wyglądało to w ogóle, bo wyspa Sumbawa i jej rozległe okolice pogrążyły się w zupełnych ciemnościach.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.