nasze media Mały Gość 04/2024

Piotr Sacha

|

MGN 07/2019

dodane 19.12.2019 10:30

Bitwy Łukasza z Goliatem

Lucas Moura jest superbohaterem! – twierdzi Mauricio Pochettino, genialny trener Tottenhamu. Czy ktoś twierdzi inaczej?

K ocha Biblię. Głośno mówi o swojej miłości do Pana Boga. I dziękuje za talent, który od Niego otrzymał. Jego hat trick w półfinale Ligi Mistrzów podziwiali kibice z całego świata. Po trzecim golu rodzina piłkarza z radości wskoczyła w ubraniu do basenu. Lucas Moura najchętniej wraca do Psalmu 139. Werset 14 brzmi: „Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła”. Bitwa pierwsza: Na ulicach São Paulo – Historia Dawida przypomina nieco moją – opowiada piłkarz angielskiemu portalowi Cross The Line. – Jako dziecko zawsze byłem najmniejszy w klasie. Raczej we mnie nie wierzono. A do drużyny piłkarskiej, z powodu wątłej postury, wybrano mnie jako tego ostatniego. Ja jednak, jak Dawid Goliata, pokonałem niejednego olbrzyma – dodaje. Lucas Moura dorastał w brazylijskim mieście São Paulo. W dosyć niebezpiecznej części miasta. – Kiedy byłem młody, było mi bardzo ciężko, ponieważ w okolicy nie brakowało problemów z przemocą, gangami, bronią czy narkotykami – wspomina piłkarz w brytyjskim dzienniku „London Evening Standard”. – Miałem znajomych, którzy wybrali kryminalne życie. Niektórzy z nich są teraz w więzieniu, a niektórzy już nie żyją. Wybrali złą drogę... Lucas wybrał... piłkę nożną. – To rodzice wskazali mi dobrą drogę – zapewnia. Mama Maria była fryzjerką, tata Jorge urzędnikiem. – Grałem w piłkę na ulicy. Ale moim marzeniem było zostać piłkarzem – wspomina skrzydłowy Tottenhamu. Bitwa druga: W autobusie i pociągach Jako pięciolatek zaczynał w szkółce piłkarskiej Marcelinho Carioki. Gdy zjawił się w kolejnym klubie, okazało się, że gra w nim już inny Lucas. Skoro przybył z drużyny Marcelinho, będziemy wołać na niego... Marcelinho – postanowili nowi koledzy. Ten pseudonim przykleił się do Lucasa Moury na długie lata. Później Marcelinho trenował w coraz większych klubach. By ćwiczyć w słynnym Corinthians, dojeżdżał na boisko autobusem i dwoma pociągami. Ostatecznie, jako 18-latek, zadebiutował w pierwszej drużynie innego znanego klubu – São Paulo FC. Dotąd na jego koszulce widniał jeszcze pseudonim. Teraz Brazylijczyk postanowił być znany z imienia i nazwiska – jako Lucas Moura. W tamtym sezonie zdobył cztery gole, a czterokrotnie z jego podania padały bramki. Bitwa trzecia: O powrót do Kościoła Z São Paulo 20-letni Lukas trafił do Paryża – do PSG. Władze klubu i kibice widzieli w nim nową gwiazdę. Zdarzały się jednak i lepsze, i słabsze występy. Do swoich piłkarskich umiejętności nie przekonał trenera. W ciągu pięciu lat gry w PSG zdobył 46 bramek. Szczególnie jedna akcja, po której nie padł gol, zapadła wszystkim w pamięć. Mecz PSG kontra Marsylia. Lucas przejmuje piłkę na własnej połowie boiska. Rusza odważnie w stronę bramki przeciwnika. Kolejni rywale przecierają oczy ze zdumienia, gdy mija ich jak chorągiewki na treningu. Przebiega tak blisko 70 metrów. Wreszcie technicznym strzałem przerzuca piłkę nad bramkarzem... W ostatniej chwili obrońca ratuje Marsylię przed utratą gola. Piłka nie przekracza linii bramkowej. Lucas Moura w Paryżu przeżył jeszcze coś ważnego... Ważniejszego nawet od mistrzostwa kraju. Tam na nowo odkrył miłość Pana Boga. Wychował się w katolickiej rodzinie. Jako dziecko chodził z rodzicami i rodzeństwem do kościoła. W dorosłym życiu, zwłaszcza po wyjeździe z rodzinnego miasta, jego wiara osłabła. – Przestałem uczestniczyć we Mszach – przyznaje w rozmowie z Cross The Line. Na szczęście we Francji spotkał osoby, które skierowały go – jak dawniej rodzice – na właściwą drogę. – Poznałem ludzi, którzy bardzo prosto, a jednocześnie mądrze ukazali mi słowo Boże, powiedzieli więcej o Jezusie – wspomina piłkarz. Bitwa czwarta: W Lidze Mistrzów Aby dotrzeć do finału Ligi Mistrzów, drużyna Tottenhamu pokonała między innymi takie potęgi jak Manchester City, Borussia Dortmund czy Inter Mediolan. W meczu z Ajaxem Lucas Moura strzelił trzy gole. Wszystkie dzięki niesamowitej szybkości, świetnej technice i pewności siebie. I jest coś jeszcze. Moura to piłkarz prawonożny. Tym razem strzelał gole lewą nogą. Wydawało się, że to Holendrzy zagrają w finale Ligi Mistrzów. Prowadzili 2:0. Wówczas w Brazylijczyku odezwał się biblijny Dawid. Trzecią bramkę zdobył w ostatnich sekundach meczu. Lucas wbiegł pomiędzy dwóch wyższych od siebie obrońców. Przewyższył ich piłkarskim sprytem. – Lucas Moura jest superbohaterem! – stwierdził po tym meczu jego trener Mauricio Pochettino. I jak tu nie wierzyć w siebie... Na Instagramie i na Twitterze tuż po meczu piłkarz zapisał słowa z Ewangelii według św. Łukasza: „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37). Nie pierwszy raz cytował Biblię. Obok prezentujemy kilka innych ważnych dla Lucasa fragmentów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..