W 2006 roku, kiedy w Niemczech rozgrywany był finał Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej Włochy-Francja, przebywałem w Rzymie.
Podczas meczu zawsze zapchane ulice Wiecznego Miasta zupełnie opustoszały. Wszyscy siedzieli przed telewizorami i ze zdenerwowania obgryzali paznokcie. Po remisie 1:1 i rzutach karnych zwyciężyli Włosi.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.