„Najgorsze były wieczory, gdy już gaszono światło, a ja nie mogłam zasnąć i byłam jedną wielką tęsknotą. Płakałam w poduszkę dopóki nie zauważyłam, że koleżanki robią dokładnie to samo. Zaczęłam się śmiać, bo w każdego łóżka dobiegało wycieranie nosa. Po chwili śmiałyśmy się wszystkie i odtąd nasze wieczory były fantastyczne. Taka Marysia potrafiła kapitalnie opowiadać o swoim młodszym rodzeństwie, Kinga streszczała przeczytane książki, a Patrycja opowiadała o swoich zwierzętach. Byłyśmy rano niewyspane, ale wreszcie radosne, wyluzowane, oczekujące wieczorów.”
Dziewczyny zamierzają jeździć na rowerach, pływać na kajakach, grać w siatkówkę, zbierać grzyby, o ile będą. Hm, to może podsłucham, jakie plany ma Pani? Owszem, lubię pobiegać po lesie, ale obawiam się, że przy energii dziewczyn to mój język będzie szurał po piachu, gdy zziajana będę goniła rowery. Koniecznie też zajmę się ochroną Pana,m który planuje wędkowanie. Czyli wakacyjne atrakcje mam zapewnione. I jeszcze mogę się zobowiązać do dyżurów kuchni i to każdego dnia. Mogłabym też myć talerze, ale rodzina jeszcze nigdy nie skorzystała z tak ciekawej propozycji.
Usiadłam przy bramie, nawet mnie nie zapięły. Obserwowałam nasze marianki, jak szybko pracują, podlewają, ale też uważnie czytają napisy na nagrobkach. Stanęły przy opuszczonym grobie i nagle wszystkie uznały, że oto biorą go pod opiekę. A przecież nie ma bardziej energicznych dziewczyn niż one. Oto już wszystkie chwasty wyrwane, już Kamila pożycza grabki od starszej pani, już Jadzia biegnie po sadzonki do stoiska przy bramie. Zdrzemnęłam się, a gdy otworzyłam oczy, ujrzałam szalone marianki kilka rzędów dalej przy kolejnym grobie.
. Podbiegałam co jakiś czas do nich i dowiedziałam się, że najpierw nie było Darii za wesoło. Uczestnicy obozu przybrali pozy luzaków, którzy nie uznają żadnych zasad. A ponieważ wcale tacy nie są, więc własny stres chcieli pokonać śmiejąc się i szydząc z osób, które wyróżniały się w tłumie. No i padło na Darię, że nie powinna być dziecinna, że rodzice o niczym się nie dowiedzą, że z życia trzeba czerpać jak najwięcej przyjemności, że nie powinna zachowywać się jak bohaterka średniowiecznych żywotów świętych.
Aga tak śmiesznie przedstawiała emocje, zmieniała głos. Pan Jezus łagodnie i z wielkim szacunkiem zwracał się do kobiety, której nerwy gdzieś zniknęły. Wreszcie ktoś ją zrozumiał, docenił, nie wypominał niczego, pomógł wyjść z dołka. Dzieci śmiały się z inscenizacji, raczej z bogactwa głosów, ze złości teściowej, ale dorośli dostrzegli w tej scenie wiele mądrości dla siebie. Aga pękała z dumy. Potem podeszła do Pauliny i mocno ją przytuliła. Usłyszałam słowo „dziękuję”. A mnie Aga potarmosiła serdecznie i stwierdziła, że nigdy nie widziała tak wścibskiego psa.
Zamiast tłumaczyć i przekonywać opornych, chwyciły w palce kilka laleczek, opatuliły je skrawkami materiałów i przedstawiły scenkę. Oto Dawid i jego starsi bracia. Chłopak wyrusza w góry paść owce i tłumaczy mamie, że wcale się nie boi. On się opiekuje owcami, a nim opiekuje się sam Bóg. Oto do domu zbliża się prorok Samuel i prosi ojca, Jessego, by przedstawił mu swoich synów. Dumny tata zwołuje rodzinę. Sami dorodni, silni chłopcy. Ale prorok nie czuje żadnego znaku, że któryś z nich ma być królem Izraela
Na sobotniej naradzie faktycznie pojawiło się kilka nowych osób, w tym i Aga. Próbowała robić kpiącą minę, mieć dystans, ale nie potrafiła. Entuzjazm ogarnął wszystkie dziewczyny. Tak piszczały i przekrzykiwały się, że do salki zajrzał ksiądz Wojtek z kilkoma ministrantami. Owszem, niektóre marianki natychmiast spłonęły rumieńcem, ale reszta tłumaczyła, że oto pomogą dzieciakom samodzielnie wykonać urocze domki dla fantazyjnych mieszkańców. To ma być tylko inspiracja, by jesienią i zimą dzieci same takie modele tworzyły
W alejkach spotkałyśmy Agę, koleżankę z klasy. Uśmiechnęła się krzywo, na mnie nawet nie spojrzała, ale ruszyła z nami i tak głupio gadała, że miałam ochotę kłapnąć ją zębami. „ Czy wyście już kompletnie zdziecinniały, by w czasie wakacji wygłupiać się z maluchami? Wszyscy staruszkowie w dzielnicy zachwycają się wami, że już się tego słuchać nie da. My, normalne nastolatki, przez was nie mamy życia! Siedzę od rana przed monitorem, a babcia każe iść do was. Kiedy kończycie z waszymi głupotami?”
Dzieci się zaśmiewały, postanowiły te scenki odegrać. Oj, ile radości sprawiało wczuwanie się w zapalczywych szlachciców, którzy szybko wyjmowali szable, gotowi do walki. Aktorzy byli tak wiarygodni, że istniała obawa, że bójki będą prawdziwe, a nie udawane. Musiałam szczeknąć kilka razy, by rozładować napięcie. Wybuchał wówczas śmiech, oczywiście ze mnie, że dałam się nabrać, że oni tylko udają złość. Akurat, ja swoje wiem.
Na pyszne truskawki dostarczone przez jedną z parafianek polała się rzeka śmietany, a potem powstawały baśnie o rzekach, ale nie zabrakło też podań o utopcach grasujących w strumyku na Wójtowej Wsi. W związku z tym kompletnie nie rozumiałam porozumiewawczych spojrzeń wymienianych przez Paulinę, Jadzię i Kamilę. Gdy dzieci zakończyły zajęcia, przyjaciółki rozsiadły się w naszej altanie i tak obgadały Julię, że aż struchlałam.