nasze media Mały Gość 04/2024

Diego Velazquez (1599-1660)

dodane 20.10.2009 15:34

„Las Meninas”, 1656


Malarz uparcie nadworny

Miesiąc temu sfaszowałem obraz malarza, który w młodości nie miał problemów z zostaniem artystą. Dzisiaj natomiast, dla odmiany, przedstawię wam malarza, który również nie miał takich problemów. Nazywał się Diego Rodriguez de Silva y Velazquez, bo Hiszpanie już tacy są, że mają długie nazwiska. Co prawda nie wszyscy, bo wielu ma jeszcze dłuższe. Trudno zawsze wymawiać całe takie nazwisko, więc trzeba użyć skrótu. W przypadku Diego Rodrigueza de Silva y Velazqueza wystarczy końcówka: „Velazquez”. Młody Velazquez od wczesnego dzieciństwa wykazywał takie zdolności malarskie, że rodzice od razu posłali go do Francisca tratatata y Pacheco z Sewilli, który prowadził pracownię malarską. Ciekawie tam było. Malowało się tam ile wlazło, ale też dużo dyskutowało. Najczęściej o sztuce, na przykład o wyższości malarstwa nad rzeźbą – to zupełnie odwrotnie niż w pracowni rzeźbiarskiej.

Portret – klucz
W wieku 18 lat Velazquez miał już licencję artysty, a niewiele później mistrz Pacheco został jego teściem. Przy tej okazji córka Pacheco, Juana, została żoną Velazqueza.
Velazquez uparł się, żeby namalować portret młodemu królowi Filipowi IV. Teść miał dojścia do dworu w Madrycie, ale nie aż takie. Ostatecznie młody malarz sportretował ministra tratatata y Olivareza. Dalej poszło gładko, bo gdy król zobaczył ten portret, wziął i się zachwycił. Niebawem, a było to w roku 1623, Diego Velazquez został „pintor de camera” – nadwornym malarzem. Zamieszkał z rodziną pałacu Alkazar w Madrycie i dobrze mu się wiodło. Miał prawo korzystać z usług królewskiego medyka i mógł czerpać z zasobów królewskiej apteki. Co najważniejsze, zaprzyjaźnił się z nim sam król. Kazał umieścić w pracowni malarza fotel dla siebie i codziennie w nim zasiadał, patrząc jak powstają obrazy. Dzięki przyjaźni z królem Velazquez piastował wiele ważnych urzędów, mógł też sobie pozwolić na dalekie podróże. Rok przed śmiercią został przyjęty do wąskiego grona osób odznaczonych krzyżem św. Jakuba. Ten krzyż widnieje na piersi malarza widocznego na obrazie. Gdy obraz powstawał, Velazquez nie miał go jeszcze, co znaczy, że domalował go w ostatnim roku życia, albo już po śmierci. Ta druga możliwość jest mało prawdopodobna, niektórzy sądzą więc, że krzyż domalował sam król.

Władza od kuchni
Obraz nazywa się Las Meninas, czyli dwórki i wiele mówi o tym, jak blisko był z rodziną królewską. Widzimy wnętrze pałacowej pracowni. W środku stoi królewna Małgorzata otoczona przez dwórki. Królewna pozuje do obrazu chyba już dość długo, bo dwórka z lewej strony coś jej proponuje, może coś do picia albo pale… na pewno coś do picia. Jej mała wysokość patrzy na nas, prawda? A gdzie tam na nas. Spójrzcie na lustro w głębi obrazu. Odbijają się w nim dwie postacie, które jakby stoją od strony widza. To para królewska. Ale jest jeszcze zagadka – mężczyzna w drzwiach w głębi obrazu. Stoi w najjaśniejszym miejscu i zbiegają się w jego postaci linie perspektywy. Wygląda na to, że to sam król. Gdyby tak było, w lustrze widzielibyśmy odbicie obrazu przedstawiającego parę królewską, bo trudno, żeby król był jednocześnie i tu, i tam. Aż takich możliwości nie miał nawet monarcha hiszpański.
Tak czy owak, król i królowa są tu pokazani bardzo dyskretnie, a całość wygląda jakby kadr z filmu o codziennym życiu królewskiej rodziny. To absolutny wyjątek, bo w malarstwie dworskim takie obrazy się nie zdarzały.

Wasz Franek fałszerz
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..