Dlaczego modlimy się do Boga przez świętych?
Czy w niebie jest jakaś hierarchia?
Wojtek
Drogi Wojtku
Wiele lat temu bardzo zaangażowałem się w oazę. Gdy pierwszy raz przyszedłem na spotkanie w mojej parafii, ksiądz od razu dał mi jakąś funkcję – miałem zebrać pieniądze na wycieczkę czy coś takiego, już nie pamiętam. Pamiętam za to, że dzięki temu od razu poczułem się jak u siebie. To było bardzo mądre ze strony tego księdza. Jemu nie chodziło o to zbieranie pieniędzy – jemu chodziło o mnie. Bo tak to jest, że gdy ktoś ważny (a tamten ksiądz był dla mnie ważny), daje człowiekowi jakieś zadanie, to znaczy, że mu ufa i że go docenia.
Podobnie jest z Bogiem. On mógłby sobie z wszystkim sam poradzić, a jednak wszystkim swoim stworzeniom daje jakieś zadanie, odpowiednio do ich możliwości. Istoty wolne i myślące, jakimi są ludzie, nie mają za zadanie spulchniania ziemi jak dżdżownica (chyba, że łopatą albo pługiem), albo robienia dziur w serze, jak pewien rodzaj bakterii. My mamy zadania najważniejsze – Bóg chce od nas, żebyśmy współpracowali z Nim w zdobywaniu ludzi dla nieba. To dla nas niesłychany przywilej, że Bóg podzielił się z nami swoją troską o nas. To niezwykłe, że Bóg uzależnił mnóstwo łask od tego, czy o nie będziemy prosić dla innych i dla siebie. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus już jako dziewczynka zdołała wyprosić zbawienie dla zbója, który bez jej modlitw pewnie by przepadł na zawsze. Gdy dowiedziała się o skazaniu na śmierć bandyty, modliła się za niego i podjęła różne ofiary. Mówiła o nim „mój grzesznik”. Gdy bandzior stał na szafocie, nic jeszcze nie wskazywało na to, że się nawróci. A jednak w ostatnim momencie podbiegł do stojącego w pobliżu księdza i ucałował krzyż, który ten miał w ręku. Teresa wiedziała: Bóg ocalił tego człowieka dzięki jej modlitwom.
I pomyśleć, że wielu ludzi mogłoby ocaleć, ale – jak mówiła Maryja w Fatimie – nie ma nikogo, kto by się za nich modlił.
To dla nas niepojęte, że Bóg, choć może wszystko, uzależnia od nas tak wiele. Czasem bywa tak, że On sam daje komuś natchnienie, żeby się o coś modlił. Tak było przed zamachem na Jana Pawła II. Były osoby, które czuły, że powinny się za papieża jakoś specjalnie mocno modlić i ofiarować za niego swoje cierpienia. Wygląda to tak, że Bóg jakoś „potrzebuje” naszych modlitw nawet do tego, co sam chce zrobić.
A jak się to ma do twojego pytania o modlitwę do Boga przez świętych? Tak samo. Święci to przecież ci sami ludzie, co chodzili po ziemi, tyle, że – dzięki kanonizacji – wiemy na pewno, że są w niebie. A skoro tak, to u Boga mają jeszcze większe możliwości, niż mieli na ziemi. Prosimy o modlitwę znajomych, prosimy krewnych, prosimy zakonników i zakonnice. Dlaczego nie mielibyśmy prosić świętych? Dlatego, że są w niebie? Ale właśnie dlatego warto ich jeszcze mocniej prosić. Bóg, jeszcze bardziej niż gdy byli na ziemi, używa ich do swoich zadań specjalnych.
Właśnie Teresa, o której pisałem, powiedziała przed śmiercią: „Moim niebem będzie czynić dobro na ziemi”. I Bóg zrealizował jej prośbę. Od dnia jej śmierci do dziś mnóstwo ludzi doświadczyło nadzwyczajnej pomocy św. Teresy. Choć jest w niebie, bardzo często daje o sobie znać na ziemi.
Święci mają nawet swoje specjalizacje – jeden jest od rzeczy zagubionych, drugi od spraw beznadziejnych, trzeci od bólu głowy. Bóg to wszystko, oczywiście, może załatwić sam. Ale On kocha swoich świętych i z miłości daje im te wspaniałe zadania. One wszystkie są po to, żeby ludzie trafili do nieba. Czy może być coś wspanialszego, niż przyczynienie się do ludzkiego zbawienia? Nawet aniołowie mogliby nam pozazdrościć.
Mędrzec Dyżurny
«
‹
1
›
»
oceń artykuł