nasze media MGN 05/2024

Wujek Kamil

dodane 15.02.2024 09:34

Kochające ramiona

Ostateczny dowód miłości Boga ma kształt krzyża.

Pismo Święte mówi, że zapłatą za grzech jest śmierć. To znaczy, jeśli ktoś zgrzeszył, musi otrzymać karę, czyli umrzeć. Tłumaczę to sobie tak, że nie tyle chodzi o karę, ile o konsekwencje. To takie trudne słowo, którego nawet dorośli zbyt dobrze nie rozumieją. Oznacza to, że jeśli wydarzyła się jedna rzecz, to musi wydarzyć się kolejna. Konsekwencją tego, że nie spałeś w nocy jest to, że rano jesteś niewyspany. Jeśli tego dnia idziesz do szkoły, to kolejną konsekwencją może być zła ocena albo uwaga, bo przysypiałeś na lekcji. A jeśli w nocy zajadałeś się słodyczami, to konsekwencją przejedzenia może być ból brzucha, a może nawet i zepsute zęby.

Owoc życia

Bóg nie wymyślił krzyża, ale genialne u Boga jest to, że potrafi wykorzystywać złe rzeczy, aby na końcu działo się dobro. Jedną z konsekwencji grzechu jest krzyż. O krzyżu mówimy, kiedy doświadczamy jakiegoś cierpienia. To coś, co zasmuca, nie daje spokojnie i radośnie żyć. Krzyżem może być choroba, śmierć kogoś bliskiego, krzyżować mogą się plany i marzenia. Myśl o krzyżu martwi, a ktoś, kto się martwi jest martwy. W ten sposób każdy krzyż może prowadzić do śmierci, ale wcale nie musi tak być. Apostołowie, dopiero wtedy, gdy Jezus umarł na krzyżu zrozumieli, że krzyża nie trzeba się bać. Wielu ludzi umarło na krzyżu, ale tylko Jezus uczynił z niego lekarstwo na nasze życie, na nasze grzechy, na nasze cierpienie. Kiedy Adam i Ewa zjedli owoc z drzewa poznania dobra i zła, nie umarli od razu, nie trafił ich piorun ani nie zginęli w wypadku samochodowym. Umarli ze starości, bo przestali spożywać owoce z drzewa życia. Pan Bóg wymyślił, że konsekwencja grzechu zostanie odłożona na później. Wtedy na ziemi znowu pojawiło się drzewo, ale dające życie wieczne. Drzewo krzyża, na którym umarł Jezus. Jego owoce otrzymujemy za każdym razem, gdy przystępujemy do Komunii.

Skarbonka

Do życia potrzebna jest miłość. Przeciwieństwem miłości są grzechy. Mimo, że wciąż je popełniamy, żyjemy, bo Bóg daje nam miłość jakby na kredyt. Kredyt to pożyczone pieniądze, które można wydawać, ale trzeba je potem regularnie oddawać. Oczywiście z odsetkami, czyli oddać trzeba znacznie więcej niż się pożyczyło. Może twoi rodzice kupili mieszkanie na kredyt i teraz co miesiąc muszą oddać do banku część zarobionych pieniędzy. Życie z kredytem powoduje lęk, bo co na przykład, jeśli straciliby pracę?... Każdy z nas żyje jakby na kredyt. Za każdy grzech trzeba zapłacić. Każdy kolejny grzech powoduje, że dług ciągle rośnie. Jak zapłacić za grzech? Miłością, walutą, którą posiada tylko Bóg. Wyobraź sobie skarbonkę, która ucieka przed właścicielem, bo ten chce ją rozbić. To byłoby nawet zabawne, gdyby nie to, że podobnie dzieje się w naszym życiu. Skarbonka chce żyć, to znaczy chce być pełna pieniędzy. Podobnie my, też chcemy żyć, chcemy być ciągle kochani. Do skarbonki naszego życia wkładamy wszystko, co nam wydaje się wartościowe. Wszystko, co powoduje, że jesteśmy szczęśliwi – to dostajemy od Boga. Czasem są to drobne sprawy, jak niby nic nieznaczące grosiki, a czasem całkiem duże wydarzenia, jak poważne sumy pieniędzy. Kochać to znaczy oddawać komuś część siebie, tę najbardziej wartościową część, dzięki której czujemy, że żyjemy. Dlatego miłość tak bardzo nas kosztuje. Dlatego tak trudno nam kochać. Jeśli miłość porównać do złotej monety, to grzech jest jak czekoladka w kształcie monety, owinięta w sreberko. Może wygląda tak samo, może nawet dobrze smakuje, ale nic za nią nie kupisz. Jest bezwartościowa. A jeśli najesz się jej za dużo, to popsują ci się zęby i rozboli brzuch. Uciekamy przed krzyżem, który może się wydawać takim młotkiem, który rozbija skarbonkę, aby dostać się do tego, co zostało w niej uzbierane. Pan Jezus zmienił jednak sens i działanie krzyża. Dzięki krzyżowi Chrystusa możemy dzielić się naszą miłością, nie martwiąc się, że nam jej zabraknie.

Pokusy

Jezus wyszedł na pustynię, żeby się modlić i pościć. W ten sposób chciał rozpocząć swoją działalność. Został przez Ducha Świętego wyprowadzony, aby nam pokazać, że pokus nie trzeba się bać. Człowiek od urodzenia ma wpisane w sobie poczucie sprawiedliwości. To jest poczucie, które mówi, co mu się należy. Nie wszystko, co nam należy, jest dla nas dobre. Jeśli nie wiemy, co jest dla nas dobre, warto wcześniej zapytać o to Pana Boga. Za to szatan zawsze nas kusi, że brakuje nam czegoś do szczęścia, które przecież nam się należy. Czujemy wtedy, że dzieje się nam niesprawiedliwość, jeśli tego nam brakuje. Pokusy straszą nas, że nie będziemy nigdy szczęśliwi. Ulegamy im właśnie dlatego, że się boimy. Wchodząc w grzech, uznajemy, że to nam się należało. Czy tak jest naprawdę? Jeśli już zgrzeszyliśmy, to z całą pewnością nie pytaliśmy się Boga, co o tym myśli. A przecież tylko On wie, co jest dla nas dobre. Jezus także był kuszony. Szatan przyszedł do Jezusa, gdy po 40 dniach poczuł głód i chciał Go okłamać. Mówił mu, że Bóg Go nie kocha, jeśli nie dał Mu tego, co mu się należy. A Jezusowi należy się wszystko, jest przecież Synem Bożym. Szatan podawał w wątpliwość fakt, że Jezus jest Synem Bożym, bo skoro nim był, mógłby zamienić kamienie w chleb, mógłby bez szwanku rzucić się w przepaść, mógłby mieć wszystkie bogactwa ziemi. Chciał Go okłamać, że nie może być Synem Bożym, jeśli jest synem jakiegoś cieśli z Nazaretu. Jezus nie dał się okłamać. Wiedział dobrze, że szatan plecie trzy po trzy, że ściemnia. Nie wchodził z diabłem w dyskusje. Po prostu odpowiadał mu słowem Bożym. Jezus doświadczył takich samych pokus, jakie do nas przychodzą, kiedy czegoś nam brakuje, kiedy cierpimy, kiedy wydaje się nam, że nasze życie nie ma sensu, kiedy szukamy kogoś innego niż Boga, kto uczyniłby nas szczęśliwymi. Szatan kusi nas, żebyśmy odrzucili nasz krzyż. Chce nas przekonać, że to właśnie nasz krzyż jest dowodem, że Bóg nas nie kocha. A jest zupełnie odwrotnie. I tylko Jezus mógł to udowodnić.

Obraz Boga

Krzyż jest dla nas momentem, który choć trudny, pozwala nam stawać się nowym stworzeniem. Są na świecie takie stworzenia, które się przeobrażają. Z larwy stają się pięknym owadem. Motyl na początku jest małym jajkiem, z którego wykluwa się gąsienica. Ta szybko rośnie, dużo je i najczęściej po miesiącu albo dwóch staje się poczwarką. Wtedy zamyka się w kokon i zupełnie przestaje dawać znaki życia. Wydawać by się mogło, że jest martwa, gdy tymczasem w środku zachodzą przemiany, które doprowadzą ją do ostatniego etapu dorastania – imago. To jest już dorosły motyl, z pięknymi, kolorowymi skrzydłami, dzięki którym może się wzbijać wysoko do nieba. Jeśli motyle przeżywają emocje, to jestem przekonany, że bardzo się boją, kiedy stają się poczwarką. Może im się wydawać, że przestają wtedy istnieć, nie wiedzą, co będzie potem, bo nie wiedzą, co to znaczy być motylem. Znają tylko swoje dotychczasowe życie. A przecież ich nowe życie – życie kolorowych motyli – wydaje się dużo lepsze. Kiedy cierpimy, a więc kiedy dotykają nas różne krzyże, możemy się czuć jak taka poczwarka. Jesteśmy jakby zamknięci w kokonie, nie odczuwamy radości, jedynie smutek i złość. Wydaje nam się, że to cierpienie nigdy się nie skończy i nie rozumiemy jego sensu. Trudno nam sobie wyobrazić, że doprowadzi nas do czegoś dobrego. Imago znaczy obraz. Kiedy przyjmujemy swój krzyż, stajemy się jak Jezus. Stajemy się znowu obrazem Boga. A taki obraz jest piękniejszy od najpiękniejszych motyli. Bóg nie może nam zabrać naszych krzyży, bo zabrałby nam jednocześnie naszą wolność. A wolność to najpiękniejszy prezent, jaki od Niego otrzymaliśmy. Robi coś znacznie lepszego. Sam umiera na krzyżu. Krzyż bez Chrystusa jest tylko narzędziem zbrodni, którym posługiwali się starożytni Rzymianie. Krzyż bez Chrystusa nie ma najmniejszego sensu, powoduje tylko cierpienie i śmierć. Jednak Jezus udowadnia, że krzyż nie musi nas zabijać, ale daje nam nowe życie.

Plan zbawienia

Plan był prosty: Spłacić dług. Ale to była tylko pierwsza część planu, na kolejne ludzie musieli poczekać jeszcze trzy dni. Wyobraź sobie, że jeden miliard złotych w stuzłotowych banknotach może ważyć nawet 8 ton i mieści się do dwóch ciężarówek. Ile skarbonek mogłoby się zapełnić! Ale nasz dług jest jeszcze większy niż miliard złotych, jest niewyobrażalnie duży i wciąż rośnie za każdym razem, kiedy popełniamy jakiś grzech. Żaden człowiek nie potrafi sobie poradzić z grzechem. Spłacić dług mógł tylko ktoś, kto jest od niego wolny, kto jest niewyobrażalnie bogaty, kto ma nieskończoną ilość miłości – sam Bóg. On jest miłością, a więc oddał całego siebie, całą swoją miłość, aby nas uwolnić od długu, od lęku, od cierpienia, od smutku i przygnębienia. Jezus zrobił to wszystko dla nas na krzyżu, abyśmy my już nie musieli cierpieć, nie musieli spłacać tego długu. Pismo Święte mówi, że Jezus stał się grzechem. Myślę sobie, że Jezus na krzyżu doświadczył dokładnie tego samego, co doświadcza każdy człowiek. Przeżył to, jak bardzo nieszczęśliwy jest człowiek, który przestał wierzyć w miłość Boga. Choć sam nie miał grzechu, doświadczył, jakie są konsekwencje grzechu. I to nie jakiegoś abstrakcyjnego grzechu, ale każdego. Bo On umarł za wszystkie nasze grzechy, za moje i twoje. Tak naprawdę tylko Jezus wie, co przeżywasz, bo On to samo przeżył na drzewie krzyża. Wszedł w twoją skórę, przyjął na siebie wszystko to, co oddala cię od Boga. To jest wspaniała wiadomość, bo to oznacza, że jest na świecie ktoś, kto rozumie cię bez słów.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..