nasze media MGN 05/2024

Wujek Kamil

dodane 19.01.2024 14:56

Niebo na wyciągnięcie ręki

Józef i Maryja już na ziemi żyli w niebie. Bo niebo jest tam, gdzie jest Bóg.

Dzwonek do drzwi. Otwierasz. U progu stoi Jezus… Co byś zrobił, gdyby chciał zamieszkać z tobą? Jak byś się zachowywał? Proponuję eksperyment. Skoro Ewangelia uczy, że w każdym człowieku można spotkać Jezusa, spróbuj zobaczyć Go w swoich rodzicach, dziadkach, rodzeństwie, kolegach i koleżankach. Spróbuj traktować ich tak, jakby to oni byli Jezusem, który nieoczekiwanie zapukał do twoich drzwi. Bo Jezus był człowiekiem! Urodził się w Betlejem, mieszkał w domu w Nazarecie, uczył się, pracował. Nic dziwnego, że w Ewangeliach niewiele o tym czasie napisano. Czy to oznacza, że takie zwyczajne życie nie miało znaczenia? Wręcz odwrotnie. Jezus, który przez 30 lat był jakby w ukryciu, jest dla nas wzorem, że możemy żyć jak On. Że w takim życiu, gdy pozornie nic się nie dzieje, można spotkać Boga.

Dojrzewanie Jezusa

Człowiek jest trochę jak woda, której kształt nadaje naczynie, do którego została wlana. Tak samo jest z nami. Nasze życie jest kształtowane przez rodziców, dziadków, wujków i ciocie, przez rodzeństwo, przez Kościół, szkołę i przyjaciół. Po narodzinach Jezusa w Betlejem spotykamy Go dopiero, gdy ma 12 lat. W Izraelu to był wiek, w którym człowiek przestawał być dzieckiem. 12-letni Jezus wiedział już, że Bóg jest Jego Ojcem. Wierzył w Jego obecność i jak każdy Żyd, razem z rodzicami, pielgrzymował do świątyni w Jerozolimie. I zamiast wracać jak inni do domu, został w świątyni, nie mówiąc o tym rodzicom. Bo dwanaście lat to też wiek, w którym dzieci zaczynają buntować się przeciw rodzicom. Zdają sobie sprawę, że rodzice nie są tacy idealni. Jezus miał najlepszych rodziców, jakich można sobie wyobrazić, ale może dostrzegł, że są tylko ludźmi. A ci bywają zmęczeni, chorują, potrafią się złościć i czasem myślą tylko o sobie. Bunt 12-letniego Jezusa nie jest niczym niezwykłym. To normalny etap życia dorastającego młodego człowieka. Choć Jego mamą była Maryja, która potrafiła kochać jak nikt inny, to Jezus potrzebował odkryć, że prawdziwym wzorem jest dla Niego Bóg, że On jest tym, który Go ukształtuje. To zaskakujące, że Jezus też musiał dojrzeć do tego. Jak to?! Tak, bo On przyszedł na ziemię, by zmienić nasze myślenie o Bogu. Kiedy Maryja i Józef poprosili Go, żeby z nimi wrócił do domu, był im posłuszny. Nie upierał się. Pomyśl, Bóg był posłuszny człowiekowi. Niebywałe! Dzięki Maryi i Józefowi Jezus mógł dojrzewać. Musiał ujrzeć Boga nie tylko w świątyni, ale również w całym świecie, w wydarzeniach, w codzienności, w samym sobie. Na tym polega uwielbienie – dostrzegać obecność Boga w każdym momencie życia.

Schody, kolorowanka i dżem

Nasze życie jest jak schody. Schody mają sens tylko wtedy, jeśli prowadzą do celu. Każdy dzień naszego życia jest jak pojedynczy stopień. Można przeskakiwać po dwa schodki, ale wtedy człowiek się zasapie i na co to komu? Dwa, może trzy stopnie można pominąć, ale już całego piętra nie pokonasz za jednym zamachem. A nawet jeśli pominiesz jakiś schodek, to on i tak ma znaczenie. Wspiera ten kolejny. Dlatego każdy dzień naszego życia, choćby najnudniejszy na świecie, jest ważny. Każdy jest kolejnym krokiem do najpiękniejszego celu, do nieba. Nasze życie jest jak kolorowanka. Może w pierwszych klasach szkoły podstawowej dostałeś zadanie, by pokolorować rysunek. Bez kolorów nie miałby sensu. Każdy szczegół ma znaczenie. Jak w życiu. Można marudzić, że świat jest szarobury, ale można też dojrzeć piękną czerwień marchewki na bałwanie albo słońce mieniące się w soplach lodu. Dzieci potrafią cieszyć się ze wszystkiego. Kiedy one cieszą się ze śniegu, dorośli marudzą, że muszą odśnieżać samochody. Dzieci lubią zbierać kolorowe jesienne liście, a dorośli załamują ręce, że trzeba je grabić. Dzieci cieszą się z letniego deszczu i uwielbiają wskakiwać w kałuże, a dorośli panikują, że znów wszystko trzeba będzie wyprać. Dzieci cieszą się nawet z kolorowego papieru czy opakowania po zabawce i chcą je zatrzymać, a dorośli uważają, że to nadaje się tylko na śmietnik. Dzieci zachwycają się wszystkim i nikt tak jak one nie potrafi uwielbiać Boga. Zachwyt jest właśnie uwielbieniem. Nasze życie jest jak słoik z dżemem truskawkowym. Z jednej truskawki dżemu nie będzie. Żeby litrowy słoik zapełnić dżemem, potrzeba przynajmniej dwóch kilogramów owoców! Każdy dzień naszego życia to taka jedna truskawka, okazja, w której komuś okazaliśmy miłość, wszystko, co przeżywamy. I tak jak dżem powstał nie po to, by stać na półce w sklepie czy w spiżarni, bo w końcu się zepsuje i trzeba go będzie wyrzucić, ale po to, żeby go jeść, tak i nasze życie jest po to, żeby innych karmić miłością. Wracając do 12-letniego Jezusa. Mogłoby się wydawać, że gdyby zaczął działać jako nastolatek, uczyniłby więcej cudów, uzdrowiłby więcej chorych, więcej ludzi dowiedziałoby się o kochającym Bogu. Ale Jezus musiał najpierw dać ludziom przedsmak nieba, by Boga umieli dostrzec nie tylko w świątyni, ale w całym życiu.

Droga ucznia

Moje dzieci pytają mnie czasem, ile zarabiają ludzie wykonujący różne zawody. Kiedy nie wiem, co odpowiedzieć, mówię, że całkiem dobrze płatną pracę mają ludzie odbierający śmieci… Niezależnie od tego, co będziesz w życiu robił, jaki zawód będziesz wykonywał, twoim pierwszym i najważniejszym powołaniem jest być uczniem Chrystusa. Jesteś powołany, żeby uwielbiać Boga i opowiadać o Jego miłości. I wcale nie trzeba być księdzem albo siostrą zakonną, żeby innym opowiadać, że Bóg kocha każdego człowieka. I wcale nie trzeba tego opowiadać słowami. Można o miłości Boga opowiadać i uwielbiać Go swoim życiem. Jezus przez 18 lat żył w Nazarecie. Nie chciał być królem Izraela, ale chciał mówić wszystkim o tym, jak dobry jest Bóg. Dlatego nawet jeśli kiedyś będziesz prezydentem, nie zapomnij, że o Bożej miłości może opowiadać każdy. Bóg nie potrzebuje naszego uwielbienia. To my potrzebujemy, by zachwycać się światem stworzonym dla nas przez Boga, życiem, które dostaliśmy przez naszych rodziców dzięki Bogu. Może powiesz, że masz takie życie, że nie masz czym się zachwycać. Rzeczywiście czasem trudno znaleźć w sobie zachwyt. Ale uczeń Chrystusa, nie od razu wszystko wie. Uczeń się uczy. Nieraz dopiero po latach otwierają mu się oczy i zaczyna rozumieć swoje życie, swoje przeżycia, a wtedy widzi, że były bardzo potrzebne, i potrafi za nie dziękować.

Smak nieba

O tym, jak ono naprawdę wygląda, dowiemy się dopiero po śmierci. Ale już tu, na ziemi, w ciągu całego życia możemy choć trochę go posmakować. Niebo smakuje miłością. A miłość wydarza się codziennie. Wydarza się. Bo miłość jest wydarzeniem. Nie tylko słowem. Miłość przybiera konkretny kształt. To kształt naszej codzienności. W niej wydarza się niebo. Co to jest niebo? To świeżo wyprana pościel, zapach ulubionego obiadu, smak pierwszych truskawek, uśmiech bobasa, wzrok zakochanych, pożywna owsianka z rana, ciepłe kakao po bitwie na śnieżki, uroczyście nakryty stół, wysprzątany pokój, uśmiech pomimo bólu, podzielenie się tabliczką czekolady, bałwan postawiony na podwórku przed oknem, dobra ocena po solidnej nauce, ulga po wyciągnięciu drzazgi, śmiech z żartu, który bawi tylko twoją rodzinę. Tak smakuje niebo na ziemi. Niebo to drobne przyjemności, które robimy kochanym przez nas osobom. Choćby nam się nie chciało. Niebo jest wtedy, gdy mama wstaje do płaczącego dziecka, i wtedy, gdy bez przypominania wyciągniesz naczynia ze zmywarki. Pomyśl, ile codziennie masz okazji, aby sprowadzić niebo na ziemię! Tego uczy nas Jezus. Nasze życie, choćby wydawało się szare i bure, jest pełne kolorów. Jest pełne nieba!

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..