nasze media MGN 05/2024
dodane 13.12.2023 09:46

Kto dla Jezusa ma miejsce, ma wszystko.

O powiadała mi kiedyś znana śpiewaczka operowa, pani Alicja Węgorzewska, że okradziono ją w… Betlejem. To było jeszcze wtedy, gdy do miasta Pana Jezusa na święta Bożego Narodzenia przyjeżdżały tłumy pielgrzymów. Pani Węgorzewska na pasterce przed kaplicą Narodzenia miała zaszczyt – jak wspominała – zaśpiewać polskie kolędy. Przeżycie niesamowite – można to sobie wyobrazić. Ale zdarzyło się też wtedy coś bardzo nieprzyjemnego.

W hotelu, gdzie artystka się zatrzymała, ktoś ukradł jej aparat fotograficzny i przepadły wszystkie zdjęcia. Łatwo się domyślić, jak coś takiego może popsuć cały wyjazd, może zabrać człowiekowi całą radość. Gdy dowiedział się o tym jeden z polskich franciszkanów, którzy od lat mieszkają i służą w Ziemi Świętej, postanowił zaprosić ją do kaplicy Narodzenia Jezusa. Było to późnym wieczorem, ludzi już niewielu. Pani Alicja razem z córką usiadły przy gwieździe wskazującej miejsce Jego narodzenia i razem przez dwie godziny, w blasku świec, śpiewały kolędy. A potem jeszcze franciszkanin zaprosił panie do kaplicy – raczej niedostępnej dla pielgrzymów – tam, gdzie Maryja prawdopodobnie obmyła nowo narodzone Dzieciątko Jezus. „Właściwie potem cieszyłam się, że mnie okradziono, bo bez tego ominęłoby mnie TAKIE przeżycie w Betlejem” – wspominała pani Węgorzewska. „Kto ma Jezusa, ma wszystko” – mówiła karmelitanka, św. Teresa od Dzieciątka Jezus. I nie chodzi wcale o to, by Go zobaczyć, ale o to, by Go do siebie, do swojego życia przyjąć. Bo kiedy On jest tak blisko, kiedy zapraszasz Go do swoich spraw, wszystko jest możliwe i układa się właściwie. Przeczytaj obok jak przekonała się o tym karmelitanka, św. Teresy z Lisieux, która przy zakonnym imieniu nie tylko nosiła imię Dzieciątka, ale zaprosiła Jezusa do swojego życia. Chciała być zabawką małego Jezusa, z którą On bawi się tak jak chce. A święty Franciszek, którego wielu z Was poznało na tegorocznych Roratach, marzył o tym, by zobaczyć Boże narodzenie. I kiedyś, wracając z Rzymu do Asyżu, zatrzymał się w Greccio, niewielkiej miejscowości. Ponieważ zbliżały się święta, Franciszek postanowił odtworzyć historię narodzenia Jezusa. W Wigilię zwołał braci i okolicznych mieszkańców do jaskini w lesie. Przygotowano siano, przyprowadzono owce, woła i osła. W żłobie przed ołtarzem położono figurkę Dzieciątka Jezus. Legenda głosi, że gdy zbliżył się do niej św. Franciszek, Dzieciątko wyciągnęło ku niemu ręce, a jaskinia i las rozświetliły się przedziwnym światłem. W sercach ludzi zapanowały radość i pokój. Franciszek pomógł Chrystusowi narodzić się w ich sercach. Dzisiaj w Greccio znajduje się franciszkańskie sanktuarium Żłóbka. Przeczytajcie o tym niezwykłym miejscu na s. 6–9. A na kolejnych dwóch stronach możecie zobaczyć polskie stajenki – największą, najstarszą, ruchomą, żywą… Bo tak jak św. Franciszek 800 lat temu ludzie wciąż budują stajenki. Nie tylko w kościołach, ale i w swoich domach, ogrodach i na rynkach miast. Bo Jezus urodził się dla wszystkich, ale przychodzi na zaproszenie. Wystarczy otworzyć swoje serce i powiedzieć: „Zamieszkaj u mnie, Jezu. Jest miejsce”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..