Przychodzę na basen do koleżanek. Ale ich brat z kolegami (albo bez) ciągle mnie: dręczą, biją, wrzucają do basenu, a ja jestem bezsilny. Dlaczego tak jest? Udręczony
Poznałam chłopaka i zaczęliśmy ze sobą pisać. Jesteśmy sobą zachwyceni. Oboje wierzący, on twierdzi, że to Bóg poznał nas ze sobą. Wydawałoby się- idealna para. Wychwala mnie, piszemy ze sobą godzinami. Przestałam się spotykać ze znajomymi, siedzę w domu i piszemy. Ale chociaż gadamy o wszystkim, chociaż się spotkaliśmy kilka razy, to żadne wyznanie z jego strony nie padło i już prawie wcale się nie spotykamy. Trochę mnie to niepokoi. Bo on nie chce, bym gdzieś wychodziła, bym się spotykała z koleżankami. Prawi mi komplementy, ale z drugiej strony na pytania często nie odpowiada. Mam chwile, że chcę to urwać 16-latka
Cokolwiek bym robiła, z kimkolwiek się spotykała, już nic nie daje mi takiej radości, jak kiedyś. Cały czas czuję, że do szczęścia po prostu czegoś mi brakuje. Mam pełną, kochającą się rodzinę, jestem zdrowa, oceny też niczego sobie. Wiem, powinnam doceniać, powinnam się cieszyć. Bo wszystko właściwie w porządku. Wszystko prócz stanu psychicznego. Znajomi palą zioło, a smutki zapijają tanim winem. A ja nie potrafię, jakoś po prostu wolę cierpieć, niż się czymś odurzać i udawać, że wszystko OK. Są chwile, w których czuję się szczęśliwa. Ale jedna taka chwila na kilkadziesiąt złych chwil, to jak kropla na oceanie. Chciałabym wierzyć, że to wina hormonów, że ja z tego wyrosnę. Ale czy na pewno? Niech mi Pani pomoże. 15-latka
Muszę iść do dentysty. No i boję się okropnie. Niby miałam już leczenie kanałowe, więc gorzej nie będzie, ale i tak się boję. Jak pokonać lęk przed dentystą? 12-latka
Muszę iść do dentysty. No i boję się okropnie. Niby miałam już leczenie kanałowe, więc gorzej nie będzie, ale i tak się boję. Jak pokonać lęk przed dentystą? 12-latka
Na obozie spotkałam świetnego chłopaka, tylko przez moją nieśmiałość nie poznaliśmy się zbyt dobrze. On do tego był pięć lat starszy, więc siedziałam jak mysz pod miotłą, gdy reszta śmiała się, żartowała. W ogóle - poznając człowieka ja najczęściej obserwuję. Nigdy nie potrafię zacząć rozmowy, mam bardzo mało pewności siebie w takich sytuacjach. A chłopaki w moim wieku wydają mi się strasznie dziecinni i wolałabym spędzać czas ze starszymi. Czy to jest normalne? Jak rozmawiać ze starszymi chłopakami, żeby nie czuć takiej nieśmiałości? Oni są zawsze tacy wyluzowani, a mi ciężko się przełamać. I jak wreszcie nabrać pewności siebie, być taką spontaniczną jak inni, a nie martwić co chwila, czy powinnam robić to co robię, mówić to co mówię i każde słówko przemyślEć w głowie tysiąc razy? 16-latka
Mam 14 lat, niedługo pełne. Jestem zwykłą nastolatką, ale każdy często mówi mi, że jestem ładna lub że uroczo wyglądam. Nie maluję się, ubieram skromnie i dziewczęco, dobrze się uczę, noszę okulary. Ostatnio irytują mnie spojrzenia chłopaków, w szkole, na ulicy, koncercie, nawet w kościele. Niedawno ministrant wpatrywał się we mnie całą mszę. Gdy wychodziłam, zobaczyłam go jak zbiera na tacę pieniądze i nasze spojrzenia się spotkały, ale tak dziwnie, że i ja , i on zapomnieliśmy o świecie. Nigdy tak długo nie patrzyłam się na chłopaka. On przestał mówić "Bóg zapłać" ludziom, tylko zamilkł. Potem odwróciliśmy się jeszcze w swoim kierunku. Takich dziwnych sytuacji jest wiele. Czy ja coś robię źle, że praktycznie każdy tak reaguje? Nastolatka
Od pewnego czasu zaczynam mieć problemy zdrowotne. Jestem grubsza przez chorobę tarczycy. Nie mogę dać sobie z tym rady. Zaczynam tracić do wszystkiego chęci. Kiedy zaczynam ćwiczyć, po kilku dniach nie mam sił do dalszej walki ze zbędnymi kilogramami. Ciągle stoję w miejscu. Jestem beznadziejna. Gimnazjalistka
Może mi Pani wytłumaczyć, jak to jest, że Bóg ma dla nas cudowny plan. To jak się do tego planu mają nasze marzenia? Całe swoje życie byłam przekonana że zrobię ze swoim życiem co zechcę i że to ode mnie zależy jak ono będzie wyglądać. Ostatnio przyszła mi taka myśl, że z racji tego całego planu teoretycznie mogłabym iść do zakonu. I tu jest problem, bo jak sobie o tym pomyślę, to mi się żyć odechciewa. Nie wiem jak sobie z tym mam poradzić, bo nieustannie marzę o rodzinie i psychiatrii, a ta myśl mi życie zatruwa. Do niczego dobrego to nie prowadzi, bo stałam się niemiła dla koleżanek i dla rodziny. Zgubiłam gdzieś radość życia Ja chyba przechodzę jakiś kryzys światopoglądowy i religijny. Nastolatka
Kiedy powoli zaczęto ogłaszać listy przyjętych na poszczególne uczelnie, dowiedziałam się, że moja koleżanka, którą traktuję jak najbliższą przyjaciółkę (choć nigdy nie nazywamy się 'przyjaciółkami' - czasem lepiej niektórych słów nie nadużyć. Poza tym, czy nie liczą się bardziej wzajemne czyny, więź, niż to, jak je nazwiemy?) będzie studiowała jednak w innym mieście, nie tam gdzie ja. Teraz widzę, że jej nauka w stolicy była bardziej moim marzeniem niż jej, że to ja naciskałam i chciałam, by tam poszła. Dlatego nagle wizja studiowania w stolicy stała się dla mnie przerażającą, a mające się wkrótce ziścić marzenie - raczej sennym koszmarem.