Wieczór zapadał nad bawarskim jeziorem Starnberg. Wzdłuż brzegu biegali ludzie z pochodniami. Ich nerwowe nawoływania pozostały bez odpowiedzi.
Przebiegły i sprytny daje sobie radę o każdej porze roku, także zimnej i nieprzyjaznej.
Ludzie rzadziej otrzymują niż proszą, bo wierzą rzadziej niż proszą.
Pierwszy kamień poleciał nie wiadomo skąd. Zaraz potem drugi i trzeci. Po chwili słychać było tylko dźwięk uderzeń.