Kiedy Krzysztof służył Benedyktowi XVI do Mszy św. w Bazylice św. Piotra, jeden z księży powiedział mu: „W życiu nie będziesz bliżej papieża”. Pomylił się.
Żywe kamienie, latający smok, ryba skacząca po drzewach, czyli gabinet osobliwości przyrody.
Gdy umierał, płakał cały świat. Żegnano człowieka, który być może uratował nas przed wojną nuklearną.
Rzucanie granatem, rozpalanie ogniska i przymierzanie spadochronu. To wszystko podczas treningu z wojskiem.
Jeden w górę, drugi w dół. Żółte wagony, bez silnika i maszynisty w środku, jadą po torach na szczyt.
„Dla Ciebie, Jezu” – mówiła, kiedy ściągała z głowy kolejny pukiel włosów po chemioterapii. Prosiła, by do trumny ubrać ją w białą suknię.
Spadali na wroga prosto z nieba. Jak orły. Najsłynniejszą amerykańską jednostkę z symbolem orła można spotkać też w Polsce.
Co daje więcej szczęścia, świnka wypchana złotówkami, euro albo nawet dolarami czy pudełko z obcobrzmiącym napisem: „Jałmużna wielkopostna”? Zapewniam was, że zwykłe tekturowe pudełko jest prawdziwym pudełkiem szczęścia.
Zamaskowani przeciwnicy, szczęk broni i świst szpady w powietrzu. To nie bitwa, to trening szermierzy.