Każdy ma swoje ulubione. Ale nawet te najbardziej szanowane w końcu nie wytrzymują.
Musi poleżeć w ciemnym i chłodnym miejscu co najmniej trzy tygodnie. Ma być trwały i pachnący przyprawami.
– Spotkanie rodzinne! – woła 12-letni Jeremiasz. Po chwili cała siódemka zasiada przy stole. Każdy zabiera głos. Czasem padają słowa „przepraszam” lub „dziękuję”. A zanim wszyscy wstaną od stołu, odmawiają „Ojcze nasz”.
Klękali przed nimi Władysław Jagiełło i inni władcy Polski. Pięć maleńkich drewienek przyciąga pielgrzymów już od tysiąca lat.
Winslow Homer (1836 – 1910), „Strzał z bicza”, 1872 olej na płótnie Butler Institute of American Art, Ohio
Rosną w lasach, na łąkach, polach, a nawet w miastach. Jedne w kapeluszach kolorowych, widocznych z daleka, inne schowane głęboko w zaroślach. Jednych kuszą, innych odstraszają.
Właścicielka farmy Tshukudu - Ala Kuchcińska-Sussens, Polka, zaprasza nas, misjonarzy, do odwiedzenia tego niezwykłego miejsca, niedaleko Kruger Parku - największego parku narodowego w Południowej Afryce.
Żyją nawet tysiąc lat, a ich owoce dostarczają płynnego złota, które może być przyprawą, lekarstwem a także kosmetykiem.
W rodzinie jest ich nawet 80 tysięcy. Mieszkają razem, w ciągu dnia wylatują zbierać nektar i pyłek, a na noc wracają do ula. Mają jedna matkę. Cała rodzina może ważyć ponad 5 kilogramów. Nie licząc zapasów.