nasze media Mały Gość 04/2024
dodane 21.01.2010 13:18

Kasia

Czy czytanie książek, które niepokoją, jest dozwolone. Czy to jest grzech?

Droga Kasiu,

Z czytaniem jest jak z jedzeniem. Wolno jeść wszystko, ale rozsądny człowiek nie zje tego, co może mu zaszkodzić. Są też ludzie uczuleni na jakiś rodzaj pokarmu i choć większości to nie szkodzi, oni nie powinni tego jeść. Jeszcze inni mają dietę, bo chorują itd.
Masz prawo zapytać: A skąd mam wiedzieć, co mi zaszkodzi?
Jeśli masz wątpliwości, możesz zapytać osobę, którą darzysz zaufaniem, czy jej zdaniem jakaś książka jest dla Ciebie właściwą lekturą. Jeśli nie masz takiej możliwości, musisz sama „spróbować tej potrawy” i zobaczyć, czy nie powoduje w tobie jakichś złych skutków. W przypadku książki złym skutkiem byłby rodzący się niepokój, co do twojej wiary albo jakieś myśli nieczyste, lub jakiekolwiek inne, które prowadzić mogą do grzechu. Wtedy po prostu lepiej przerwać taką lekturę, przynajmniej do czasu uzyskania „odporności”. A jeszcze lepiej przeczytać coś przeciwnego. Teraz już chyba na każdy temat coś napisano, trzeba tylko się rozejrzeć. Ja pamiętam, że w młodości trafiałem na książki, których treść mnie niepokoiła, a teraz tylko mnie śmieszy. Po prostu teraz mam większą wiedzę i łatwo mi wyłapać miejsca, w których autor zwyczajnie kłamie, zmyśla, albo manipuluje. Albo też pisze zgodnie ze swoją wiedzą, tylko tę wiedzę ma mizerną.
Niedawno na przykład bardzo popularna stała się książka „Bóg urojony” Richarda Dawkinsa, zaangażowanego ateisty. Równie dobrze ślepy mógłby napisać książkę „Kolor urojony”. Autor nie ma pojęcia o chrześcijaństwie, pełno tam błędów, a wszystkie jego ateistyczne twierdzenia są łatwe do zbicia. Jednak mnóstwo ludzi się w tej książce zaczytywało i przypuszczam, że znaczna ich liczba poniosła wskutek tej lektury szkody duchowe. Niejeden pewnie zdecydował nawet, że zostanie ateistą. Ale to wcale nie dlatego, że odkrył jakąś prawdę. Przeciwnie – on prawdę, której sam za bardzo nie znał, dodatkowo zakrył czyimś zwątpieniem, ubranym w szaty naukowości. Bo choć twierdzenia ludzi przeciwnych chrześcijaństwu prawie zawsze podlewane są sosem „rozumności” i zgodności z nauką, w rzeczywistości ten sos to sama woda. To pozór, atrapa, fotomontaż. I to takie rzeczy zwodzą wielu ludzi.
Spodobała mi się sentencja, którą kiedyś przeczytałem: „Obecnie za eksperta może uchodzić każdy, kto potrafi nam zaimponować naszą niewiedzą”. Bo ci wszyscy mistrzowie zwątpienia, którzy mamią tłumy, wcale nie mają wielkiej wiedzy – to ci, którzy ich słuchają, mają tak małą wiedzę. Łatwo takim ludziom wmówić każde głupstwo.
Nie ma żadnych prawdziwych argumentów przeciwko Bogu – jest tylko nieznajomość argumentów „za” Bogiem.
Gdybym w młodości przeczytał książkę „Bóg urojony” i nie rozwiewałbym zasianych mi tam wątpliwości, kto wie – może bym w te niedorzeczności uwierzył i byłbym dziś ateistą? Straciłbym największy skarb, sens i szczęście mojego życia, a w zamian dostałbym wiarę w bezsens istnienia zakończony powrotem do nicości. Na szczęście tak się nie stało. Dlatego z serca radzę: słuchaj Jezusa, czytaj Biblię i rozwiewaj wątpliwości. A gdy już posmakujesz „jak dobry jest Pan”, wtedy nikt ci w głowie nie namiesza, a ty będziesz zdolna dać świadectwo prawdzie.

Mędrzec Dyżurny

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..