nasze media Mały Gość 04/2024

Piotr Kordyasz

dodane 20.05.2021 10:55

Ostatni kolega papieża

Byli kolegami szkolnymi, ale i sąsiadami. Mieszkali w tej samej kamienicy przy ul. Kościelnej w Wadowicach. Razem chodzili do gimnazjum i razem zdawali maturę. Gienek żył o 15 lat dłużej niż Lolek.

Tuż po uroczystości Wszystkich Świętych, 3 listopada 2020 r., zmarł pan Eugeniusz Mróz, ostatni kolega szkolny Karola Wojtyły, późniejszego Jana Pawła II. Miał sto lat. Wiele ciekawych historii opowiedział mi kiedyś o swoim słynnym koledze, który został papieżem, dziś już świętym. Posłuchajcie. Zagubieni we mgle – Karol był bardzo koleżeński i chyba nie było w klasie osoby, która by go nie lubiła – wspominał pan Eugeniusz. – Uczył się znakomicie, ale nigdy się tym nie szczycił. Koledzy mieli do niego ogromny szacunek. Nieraz prosili, by im coś wytłumaczył, Karol chętnie pomagał, ale… nie pozwalał ściągać. Uważał, że to nieuczciwe. Pan Eugeniusz nieraz przychodził do Lolka, jak go nazywano w domu, by razem się pouczyć, pobawić czy pograć w piłkę. Czasami razem z panem Wojtyłą wychodzili w góry. – Kiedyś z ojcem Karola wybraliśmy się na wycieczkę w Tatry – wspominał pan Eugeniusz. – Wyruszyliśmy rano z pensjonatu w Zakopanem. Gdy szliśmy Czerwonymi Wierchami, pogoda załamała się. Pojawiła się mgła gęstniejąca z każdą chwilą. Tata Lolka szedł równym krokiem. My zatrzymywaliśmy się co jakiś czas, po czym doganialiśmy pana Wojtyłę. W pewnej chwili mgła zasłoniła tatę Lolka. Zaczęliśmy krzyczeć, wołać, ale odpowiadała tylko cisza. Lolek runął na kolana i zaczął się modlić. Gienek do niego dołączył. Mgła w końcu ustąpiła, ale ojca nie było. Przerażeni chłopcy wrócili do pensjonatu. Chcieli organizować pomoc. Tymczasem okazało się, że tata czekał już na nich z ciepłą herbatą. Do dziś z tamtej wyprawy zachowała się laska turystyczna, którą pan Eugeniusz mi przekazał. Można ją zobaczyć w Warszawie, w Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Wypadek przed szkołą Karol Wojtyła miał zdolności aktorskie i fenomenalną pamięć. Odgrywał różne role w teatrze szkolnym. – Pewnego razu, gdy wystawiali „Balladynę”, zachorował odtwórca Kostryna – wspominał pan Eugeniusz. – Reżyser już chciał odwołać spektakl, gdy zgłosił się Lolek i zaproponował, że zastąpi chorego kolegę. Rola Kirkora, którą odgrywał, nie pokrywała się z rolą Kostryna. Miał nawet czas, by szybko się przebrać i odpowiednio ucharakteryzować. Przyszły papież fenomenalnie sobie z tym poradził. W szkolnym teatrze, w którym występował Karol Wojtyła, grały też uczennice Prywatnego Gimnazjum. Stąd Lolek miał wiele koleżanek. Pewnego dnia jedna z nich przestała przychodzić na próby. Okazało się, że zachorowała na gruźlicę, wtedy śmiertelną chorobę. Znajomi bali się zarażenia. Tylko Karol ją odwiedzał. – Pamiętam, kiedy podczas lekcji usłyszeliśmy jakiś dziwny huk – opowiadał pan Eugeniusz. – Na przerwie uczniowie wybiegli przed szkołę. Okazało się, że wojskowe auto potrąciło ich woźnego, pana Antoniego Pyrka. Gdy go opatrywano, nagle dał się słyszeć dźwięk dzwonka. Lolek, przebrany w komżę, prowadził do ciężko rannego woźnego księdza. Potem, już po pogrzebie, Karol zorganizował zbiórkę pieniędzy dla rodziny pana Pyrka. Blizna po hokeju Karol Wojtyła bardzo lubił grać w piłkę. – Nieraz pukałem do drzwi ich mieszkania i nikt nie odpowiadał, choć wyraźnie słyszałem, że ktoś jest w środku – wspominał pan Eugeniusz. – Kiedyś zebrałem się na odwagę, nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Okazało się, że w drugim pokoju Lolek z tatą grali w najlepsze szmacianą piłką. Karol Wojtyła w ogóle lubił sport. Kiedyś podczas meczu hokeja któryś z kolegów tak mocno wybił krążek, że ten uderzył w Lolka i rozciął mu brew. Pan Eugeniusz zapewniał, że blizna po tamtej ranie była u Jana Pawła II widoczna. Pan Eugeniusz kilka razy spotkał się ze swoim szkolnym kolegą już w Watykanie. Organizował spotkania papieża z kolegami, najczęściej w kolejne rocznice zdanej matury. Napisał wiele wspomnień o latach szkolnych Karola Wojtyły. – Bardzo cieszyłem się, że podczas każdej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II zawsze znajdował czas dla nas, kolegów z wadowickiego gimnazjum – wspominał. Dziękujemy, panie Eugeniuszu, za opowieści o domu rodzinnym naszego papieża, o kolegach szkolnych, nauczycielach i koleżankach z czasów wadowickich, których byłeś ostatnim żyjącym świadkiem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..